Zdaniem niektórych obserwatorów, Palin, chociaż oświadczyła w wywiadzie, że "jest gotowa" na przyjęcie roli wiceprezydenta i zastąpienie prezydenta w razie jego śmierci lub rezygnacji z urzędu, raczej potwierdziła, że nie ma doświadczenia ani wiedzy w sprawach międzynarodowych. Prowadzący wywiad dziennikarz Charles Gibson zapytał ją m.in., "czy zgadza się z doktryną Busha". Palin, zaskoczona, odpowiedziała pytaniem: "Pod jakim względem?". Na kolejne pytanie: "Jak pani ją interpretuje?", odparła znowu: "Czy chodzi o jego światopogląd?". Gibson: "Nie, doktrynę Busha wyłożoną we wrześniu 2002 r. przed wojną w Iraku". Palin odpowiedziała na to: "Uważam, że prezydent Bush stara się uwolnić świat od islamskiego ekstremizmu, od terrorystów, którzy chcą zniszczyć nasz kraj". Kiedy Gibson wyjaśnił wreszcie, że w "doktrynie Busha" chodzi o prawo USA do wojny prewencyjnej, aby zapobiec atakowi terrorystycznemu, Palin oświadczyła: - Jeśli są wystarczające informacje wywiadu, że atak nieuchronnie nadchodzi, mamy wszelkie prawo bronić naszego kraju. Prezydent ma obowiązek go bronić. Komentatorzy sympatyzujący z Demokratami zwracają uwagę, że w "doktrynie Busha" chodzi właśnie o to, że USA roszczą prawo do wojny uprzedzającej ewentualny atak, który nie musi być wcale bliski. Inni jednak bronią Palin, podkreślając, że tzw. doktrynę Busha interpretowano różnie - np. również jako zasadę, że państwa sponsorujące terrorystów lub udzielające im schronienia są równie odpowiedzialne jak oni sami. Republikańska kandydatka wyraziła też przekonanie, że reżim Sadama Husajna miał powiązania z Al-Kaidą, co uzasadniało inwazję na Irak. Jak powiedziała, wojska amerykańskie w Iraku "bronią niewinnych przed wrogami, którzy planowali i przeprowadzili (atak 11 września 2001) i cieszyli się śmiercią tysięcy Amerykanów". Tezy o tym, że agenci Al-Kaidy mieli powiązania z Bagdadem, nie broni obecnie nawet sama administracja prezydenta Busha. Nie ma żadnych dowodów na związki islamskich terrorystów z planami ataku 11 września 2001 na Amerykę. W innym fragmencie wywiadu Palin powiedziała, że USA będą musiały rozpocząć wojnę z Rosją, gdyby Gruzja została członkiem NATO i została znowu zaatakowana przez wojska rosyjskie. Pani gubernator wyjaśniła - zgodnie z prawdą - że obrona Gruzji wynikałaby wtedy z artykułu V NATO, zobowiązującego sojuszników do obrony zaatakowanego. Piątkowy "Wall Street Journal" zwrócił jednak uwagę, że Palin "poszła nawet jeszcze dalej niż senator John McCain" - republikański kandydat na prezydenta. Zapytany w innym wywiadzie w sierpniu, czy Ameryka powinna rozważyć użycie siły w obronie Gruzji, McCain odpowiedział: "Nie". Podkreślił też, że nie chce wznawiania zimnej wojny z Rosją. McCain wszakże nie był wtedy pytany, jak powinna zachować się Ameryka, gdyby Gruzja była członkiem NATO. Jego główny doradca ds. polityki zagranicznej Randy Scheuneman powiedział, że senator uważa, iż w takim wypadku akcja wojskowa byłaby potrzebna. - Gdyby John McCain został zapytany: "Czy bronilibyśmy innego członka NATO, który został zaatakowany", odpowiedź brzmiałaby: tak - powiedział Scheuneman.