Te zaskakujące informacje przynosi dzisiejsza słowacka prasa. Rzeczniczka bratysławskiej policji Tatiana Kurcova w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Pałahickim nie chciała potwierdzić tych rewelacji, ale też im nie zaprzeczyła. - Informowaliśmy o tym wszystkie media - mówi. - Na specjalnej konferencji prasowej szef policji i minister spraw wewnętrznych przekazywali informacje o ofiarach i okolicznościach zdarzenia - zaznacza. Rzeczywiście z tych wyjaśnień wynika, że tylko jedna osoba zabita przed wejściem do bloku była Romem. W mieszkaniu obok szaleniec zabił matkę, jej dwie córki, dziecko jednej z nich oraz kuzyna. To nie była romska rodzina. Co ciekawe, wcześniej policja podawała, że w mieszkaniu zginęły cztery kobiety i mężczyzna. Teraz tłumaczy się, że pomylono dwunastolatka z kobietą, bo miał długie włosy. W każdym razie motyw rasistowski zbrodni, który podchwyciły media na całym świecie, wydaje się mocno "naciągany". Co więc powodowało 48-letnim Lubomirem Hartmanem, który wystrzelał swych sąsiadów, potem strzelał do wszystkiego, co się ruszało na osiedlu, a wreszcie popełnił samobójstwo? Policja słowacka tego nie wie. - Śledztwo ciągle trwa i naturalnie jest bardzo intensywne - zapewnia rzeczniczka policji. - Nie udało nam się jednak dotąd ustalić motywu zbrodni - dodaje. Wszystko to jest bardzo dziwne. Hartman mieszkał w tym bloku od 1989 r. Możliwe, że przeszkadzali mu głośni sąsiedzi. Wytrzymał z nimi ponad 20 lat i nagle miał dość? Ponoć był bardzo spokojny. Dwa lata wcześniej stracił pracę, mieszkał samotnie, i co najciekawsze, legalnie posiadał sześć sztuk broni, w tym karabin szturmowy i - choć słowackie prawo tego nie wymaga - przeszedł testy psychologiczne. Oba pozytywnie.