Cuneyt Hemo jest jednym z 200 tysięcy mieszkańców syryjskiego Kobane, którzy uciekli do Turcji przed zmasowanymi atakami bojowników z Państwa Islamskiego. Przed wybuchem konfliktu pracował w sklepie spożywczym. Kiedy w mieście rozpoczęła się regularna bitwa, dołączył do oddziałów, próbujących odeprzeć szturm dżihadystów. W rozmowie z dziennikarzem agencji AFP Hemo zrelacjonował walki na ulicach miasta, a także zatrzymanie jednego z dżihadystów, ukazujące motywy działania islamistów. "Złapaliśmy go na ulicy. Mówił, że pochodzi z Azerbejdżanu. Miał jakieś 20 lat, mówił po arabsku. Zapytaliśmy, dlaczego nas atakują. Powiedział, że jesteśmy niewiernymi, a on i jego bracia przyszli nas nawrócić na drogę Islamu. Ciągle to powtarzał" - wspomina Hemo. "Nie bał się śmierci. Był dumny ze swoich braci, którzy zostali męczennikami. Prosił nas o śmierć. Dzięki temu zostałby nagrodzony. Mówił, że w raju czeka na niego 40 obiecanych kobiet" - dodaje rozmówca agencji AFP. Obrońcy Kobane zaproponowali mu jedzenie i wodę, ale dżihadysta odmówił. Przyznał, że jeżeli uda mu się uciec, przeprowadzi samobójczy atak i wysadzi się w powietrze, żeby zabić niewiernych. Według relacji Hemo mężczyzna został zastrzelony. W środę Pentagon ogłosił, że w wyniku nalotów w Kobane i okolicach zgładzono około 700 przedstawicieli Państwa Islamskiego. Armia USA nie wyklucza jednak, że miasta nie uda się uratować przed przejęciem przez dżihadystów.