Strajk objął szpitale, banki, szkoły, sądy i służby publiczne. Nie ma możliwości oglądania zabytków, nawet Akropolu, strajkują telefony zaufania i dostawcy pizzy. Kilka prywatnych banków pracowało w środę, lecz transport publiczny, w tym promy między wyspami, nie działał. Metro i tramwaje w Atenach działały przez pięć godzin, by dowieźć strajkujących na dwie wielkie demonstracje w centrum stolicy Grecji. Do akcji strajkowej przyłączyli się na 24 godziny również kontrolerzy lotów, co oznacza wstrzymanie pracy greckich lotnisk od północy z wtorku na środę. Oddziały policji zgromadziły się w centrum Aten, przez które maszerowały w dwóch odrębnych demonstracjach dziesiątki tysięcy ludzi. - Ręce precz od systemu emerytalnego - wykrzykiwali demonstranci. Do demonstrantów dołączyli piloci i personel pokładowy linii Olympic Airlines. Niedawno minister transportu powiedział, że jest mało prawdopodobne, by ten zadłużony przewoźnik państwowy przetrwał w niezmienionym kształcie. Decyzja w sprawie tych linii lotniczych ma zapaść w przyszłym roku po spotkaniu z przedstawicielami UE, która zarzuciła liniom niezgodne z prawem korzystanie z subsydiów w wysokości ok. 540 mln euro. Kolejne strajki są planowane na przyszły tydzień. Związki zawodowe są przeciwne planowanym zmianom w systemie emerytalnym. Rządzący konserwatyści, którzy wygrali we wrześniu wybory w Grecji, obiecując, że nie będzie cięć emerytur lub podniesienia wieku emerytalnego, zaproponowali pakiet środków, by zachęcić pracowników do pracy po osiągnięciu wieku 65 lat. Drastyczna restrukturyzacja systemu ubezpieczeń społecznych w Grecji jest jednak nieunikniona. Według ekspertów obecny system załamie się w ciągu 15 lat ze względu na starzenie się społeczeństwa.