Świadkowie, na których powołuje się agencja dpa informują, że w śródmieściu Kairu widzieli rozstawionych na pozycjach około 1000 żołnierzy. Z wyjątkiem funkcjonariuszy drogówki nie widać natomiast prawie w ogóle policjantów. - Urodziliśmy się wolni i chcemy wolni żyć... Wzywam was do cierpliwości aż do zwycięstwa - mówił do zgromadzonych na placu Tahrir imam Chaled al-Marakbi. - Nie mamy partii, która nas reprezentuje i jest wyrazicielem naszych żądań... Ci, którzy chcą negocjować, muszą przyjść tutaj rozmawiać - dodał. Duchowny wyraził żal z powodu ofiar śmiertelnych zajść w Egipcie. Wierni zaczęli skandować: "Precz, precz!", nawołując do odejścia prezydenta Mubaraka. Według obserwatorów, po południowych modlitwach demonstrować mogą setki tysięcy ludzi. Organizatorzy protestów obawiają się ponownie agresywnych działań ze strony zwolenników Mubaraka. Mogą oni próbować zablokować demonstrantom, modlącym się w meczetach w różnych częściach miasta, marsz na plac Tahrir. Jak pisze agencja dpa noc z czwartku na piątek na placu Tahrir minęła w znacznej mierze spokojnie. Przy wejściach na plac wojsko kontroluje dokumenty i rewiduje ludzi. W pobliżu nie widać zwolenników Mubaraka, którzy w czwartek zaatakowali demonstrantów i dziennikarzy. Na miejsce manifestacji niektórzy demonstrujący przynieśli żywność i lekarstwa. W starciach pomiędzy antyrządowymi demonstrantami i zwolennikami prezydenta Mubaraka zginęło od środy 13 ludzi, a setki zostały ranne. Wielu rannych było opatrywanych w prowizorycznych punktach medycznych na placu Tahrir. Rewolucja w Egipcie - relacja z czata z dr. hab. Adamem Bieńkiem Zobacz film ze starć w Egipcie: