Po spotkaniu z prasą wyszło na jaw, że kancelaria czeskiego prezydenta wymagała od dziennikarzy deklaracji, iż nie zadadzą żadnych pytań na temat wyborów prezydenckich w Rosji sprzed blisko tygodnia i towarzyszących im demonstracji. Na portalu społecznościowym Facebook dziennikarz czeskiej telewizji publicznej Jan Molaczek napisał, iż kancelaria uniemożliwiła mu zadawanie jakichkolwiek pytań w czasie konferencji, gdyż nie dał gwarancji, że nie zapyta o rosyjskie wybory. Ostatecznie w czasie konferencji prasowej pytanie o wybory padło ze strony agencji prasowej CTK, choć przez dłuższy czas wydawało się, że w ogóle nikt go nie zada. Prezydent Rosji odpowiedział, że w przebiegu i rezultatach wyborów nie widzi nic nadzwyczajnego, a odbywające się po nich demonstracje to przejaw demokracji. Wyników wyborów w Rosji nie chciał natomiast komentować prezydent Klaus. - To rosyjskie wybory, nie nasze - zaznaczył. Oceniając działanie prezydenckiej kancelarii dziennikarz "Lidovych Novin" Lubosz Palata podkreślił, że od prezydenta kraju należącego do UE i NATO powinno się oczekiwać przejrzystości, szczególnie wobec takiego kraju jak Rosja. Tymczasem wygląda na to, że Klaus chciał uniknąć jakiejkolwiek krytyki Federacji Rosyjskiej, co odbiło się na atmosferze całej konferencji. Dodał też, że nic takiego wcześniej się nie zdarzyło. Jego redakcyjny kolega Martin Weiss w opublikowanym w sobotę na łamach "Lidovych Novin" komentarzu napisał, że choć takie działanie nie jest niczym nowym nawet w krajach rozwiniętych, to szkodzi ono demokracji. "Takie praktyki powinno się potępiać i za każdym razem odrzucać" - konkluduje.