De Carli zmarł w lipcu 2010 roku. Wywiad, który przeprowadził z zakonnicą ze zgromadzenia Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego, zgodnie z ustaleniami z Watykanem może zostać nadany dopiero teraz, po formalnym uznaniu cudu. Przypominamy fragmenty rozmowy z włoskim dziennikarzem telewizyjnym z marca 2010 roku o spotkaniu z siostrą od cudu Jana Pawła II. Spędził Pan 2 lutego cały dzień z siostrą Simon-Pierre, by przeprowadzić z nią obszerny wywiad. Pięć lat temu miała zaawansowane objawy choroby Parkinsona. W jakim stanie zdrowia Pan ją teraz znalazł? Spotkałem się z nią w wiosce 40 kilometrów od Lyonu. Miałem okazję obserwować ją podczas pracy w szpitalu jej zgromadzenia, gdzie opiekuje się kobietami w połogu. To kobieta zdecydowana, o absolutnie jasnym umyśle, a przede wszystkim w doskonałym zdrowiu. Powiedziała mi, że od 2 czerwca 2005 roku, kiedy nastąpiło całkowite, pełne uzdrowienie, nie wzięła nawet nic na ból głowy. Zobaczyłem całkowicie zdrową kobietę. Opowiadała mi, że wtedy choroba ją bardzo wyniszczyła i że gdy w jej kongregacji trwały modlitwy za nią do Jana Pawła II, ona poprosiła swą przełożoną o zwolnienie z wszelkich obowiązków, bo nie miała na nic siły. 2 czerwca obudziła się o świcie zupełnie zdrowa, w południe zadzwoniła do neurochirurgów, przyjechali i zawiesili podawanie jej wszystkich lekarstw. Zagadką pozostanie fakt, że osoba chora, czująca, że zbliża się nieuchronny koniec, i wymagająca opieki nagle odzyskuje zdrowie. Jej opowieść zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, jaką osobą jest siostra Marie Simon-Pierre? Dostrzegłem w niej pokorę. Nie chciała być protagonistką, stać się gwiazdą, nie wykorzystała tego epizodu, by mówić: "zostałam cudownie uzdrowiona przez Jana Pawła II". Pozostała w cieniu.