Wszechobecna tego dnia zieleń, emblemat liścia koniczyny, irlandzka muzyka, kostiumy złośliwych krasnali "leprechauns", parady kapel kobziarzy - to wszystko nieodłączne elementy marcowej celebry dnia świętego Patryka. Podobnie jak ocean brunatnego Guinessa, który poleje się tego dnia z beczek, butelek i puszek na całym świecie. Obchody nie ograniczają się bowiem do samej Irlandii. Największa irlandzka parada św. Patryka odbywa się od 1762 roku na nowojorskim Manhattanie, niewiele mniejsze w Chicago i Bostonie. Inne "irlandzkie" metropolie za granicą to: Londyn, Liverpool i Glasgow, a na antypodach Sydney, Brisbane i Auckland. Ale skupisk Irlandczyków jest znacznie więcej, po całym dawnym Imperium Brytysjkim i poza nim - w Argentynie, Chile, Meksyku i Brazylii. W sumie 80 milionów ludzi przyznaje się do irlandzkich korzeni, choć na samej Szmaragdowej Wyspie pozostało tylko 6 i pół miliona. Do tych obchodów przyłączą się zresztą osoby nie będące Irlandczykami - z fascynacji muzyką i kulturą Erinu. A wszystko to w rocznicę śmierci św. Patryka, który sam nie był nawet Irlandczykiem, lecz porwanym za młodu w niewolę Brytem.