Ogłoszony tego dnia "dzień mobilizacji" ma objąć 47 krajów. Protesty rozpoczęły się w Nowej Zelandii, a następnie w Europie i później będą kontynuowane w USA i Kanadzie. Do wzięcia udziału w protestach wezwały też inne organizacje, w tym WWF, Amnesty International i Reporterzy Bez Granic (RSF). Ok. 800-1000 osób (dane od policji i organizatorów) demonstrowało pod ambasadą Rosji w Londynie. W dwugodzinnym proteście udział wzięły znane osobistości, m.in. aktor Jude Law oraz muzycy Paul Simonon z zespołu The Clash i Damon Albarn z grupy Blur. Protestujący mieli na sobie koszulki i trzymali plakaty z żądaniem uwolnienia aresztowanych aktywistów. Podobne protesty planowane są w ciągu dnia także w 17 innych brytyjskich miastach. Na Placu Republiki w centrum Paryża na wezwanie Greenpeace'u zjawiło się około 300 osób. Wynajęty dźwig zawiesił duży, żołty transparent z hasłem "Uwolnić obrońców klimatu" na znajdującym się na skwerze pomniku Republiki; banner zawisł na wyciągniętej dłoni kobiety uosabiającej tę ideę. Na placu rozpostarto także inny transparent, o powierzchni 200 metrów kwadratowych, głoszący: "Klimat w niebezpieczeństwie, obrońcy w więzieniu". Mniej liczne protesty odbyły się również w innych francuskich miastach. W Rennes, na północnym wschodzie kraju, kilkunastu działaczy Greenpeace'u podpisywano petycję w obronie aktywistów przetrzymywanych w Rosji. W Strasburgu i Lille namawiano przechodniów do pozowania z fotografiami zatrzymanych, w symbolicznym geście solidarności. Powstałe w ten sposób zdjęcia za zgodą uczestników będą później udostępniane na portalach społecznościowych. "Piractwo? Czy to żart?" W Niemczech uwolnienia aktywistów Greenpeace'u domagano się podczas demonstracji w ok. 50 miastach. Według rzecznika organizacji szczególnie liczny odzew na apel ekologów był m.in. w Hamburgu i Berlinie; tam również można było podpisać petycję. Około tysiąca osób zgromadziło się w Hadze przed ambasadą Rosji. Część uczestników protestu grała na trąbkach i tamburynach. Niektórzy przyszli przebrani za piratów; nieśli bannery z napisem "Piractwo? Czy to żart?". Aktywiści Greenpeace'u 18 września usiłowali dostać się na należącą do Gazpromu platformę wiertniczą na Morzu Barentsa, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna, która odholowała statek ekologów "Arctic Sunrise" do Murmańska. Wśród aresztowanych na statku jest 26 obcokrajowców, w tym Polak. Działacze Greenpeace'u odrzucają oskarżenia pod swoim adresem, podkreślając, że ich protest na platformie Prirazłomnaja był akcją pokojową. Najgorsza "napaść". Nie damy się zastraszyć Również w sobotę dyrektor generalny Greenpeace International Kumi Naidoo powiedział, że przejęcie "Arctic Sunrise" przez rosyjskie służby i aresztowanie jego załogi to najgorsza "napaść" na działaczy organizacji od zatopienia przez francuskie siły specjalne należącego do Greenpeace'u statku "Rainbow Warrior" w 1985 roku. Agenci zatopili statek w Auckland, w Nowej Zelandii, aby zapobiec protestom przeciw francuskim testom atomowym na Pacyfiku. Zginął wtedy fotograf, który znajdował się na pokładzie. Atak na statek ekologów wywołał w świecie powszechne oburzenie. - Nie damy się zastraszyć ani zmusić do milczenia - powiedział Naidoo, domagając się uwolnienia aktywistów.