Pomysł dnia bez Sarkozy'ego podsunęło we wrześniu Zgromadzenie na rzecz Demokracji w Telewizji (RDT), którego celem było ukrócenie "wszechobecności" prezydenta w mediach. Zdecydowano się na 30 listopada, ponieważ równo rok temu Sarkozy potwierdził, że weźmie udział w wyścigu prezydenckim. Większość mediów uprzedziła, że na apel zgromadzenia nie odpowie, ponieważ pomysł jest "antydziennikarski". Jedynie lewicowy tygodnik "Le Nouvel Observateur" na swojej stronie internetowej wyjaśnił, że obchodzi "dzień bez tego-którego- imienia-nie-wolno-wymawiać" na "swój paradoksalny sposób". Można zatem obejrzeć zdjęcie przedstawiające profil prezydenta, który jest w całości zaczerniony, i przeczytać artykuł o "szefie państwa", w którym nie pada nazwisko Sarkozy'ego. Z kolei dla tych, którzy bez prezydenta nie mogą się obejść, tygodnik ma gratkę: specjalną stronę "jeden dzień tylko z nim". Mimo tak niewielkiego zainteresowania mediów szef RDT Pierre Bitoun mówił o sukcesie. Bitoun powiedział, że otrzymał "ogromne wsparcie" od dziennikarzy i polityków opozycji. Zauważył, że jego inicjatywa została odnotowana za granicą. - Przyjechała nas sfilmować publiczna telewizja południowokoreańska, miałem telefony od dwóch publicznych niemieckich stacji radiowych, pytania z Węgier, Szwecji, Finlandii i tekst w "Washington Post" - podkreślił z dumą Bitoun.