- Tym, co sprawia, że tango jest tak wyjątkowe, jest trzymanie drugiej osoby w ramionach. Dzięki temu tworzy się pewnego rodzaju relacja miłosna - mówi Silvina Perl, która jest koordynatorką warsztatów tanga prowadzonych w szpitalu psychiatrycznym im. Jose Tiburcio Bordy w Buenos Aires. Psycholog tłumaczy, że magia tanga, które narodziło się pod koniec XIX wieku w biednych środowiskach Buenos Aires i Montevideo, pomaga w leczeniu zaburzeń psychicznych. - Oczywiście samo tango nie leczy, ale podczas godziny zajęć pacjenci nie mają halucynacji: są skoncentrowani, zajęci tym, aby dobrze wykonywać kroki - dodaje Perl. Tzw. Borda jest szpitalem dla mężczyzn i dlatego w zajęciach biorą udział też wolontariuszki. Pomagają one Perl nauczyć ok. 20 pacjentów tego trudnego tańca. W spokojnej i przyjaznej atmosferze mężczyźni nieśmiało stawiają pierwsze kroki. Jak się wydaje się, powiedzenie, że do tanga trzeba dwojga, wyjaśnia efekt terapeutyczny tańca. - Z pomocą tanga leczymy psychozy. Taniec ten zmusza pacjenta do nawiązania relacji z drugą osobą, która nie istnieje tylko i wyłącznie we własnym świecie pacjenta - podkreśla Perl. - Do tanga absolutnie niezbędna jest druga osoba - zaznacza psycholog. Wśród pozostałych elementów wymienia m.in. koordynację, znajomość reguł, kroków czy figur. Stołeczny szpital im. Jose Marii Ramosa Mejii wykorzystuje podobną technikę, ale skierowaną do innych odbiorców, którymi są starsi ludzie. Taniec pomaga pokonać depresję i pustkę odczuwaną przez osoby, które przeszły na emeryturę, a wcześniej prowadziły bardzo aktywny tryb życia. - Tym, którzy dopiero co przeszli na emeryturę, grozi bezczynność. Tango pomaga im w natychmiastowym powrocie do aktywnego życia społecznego - tłumaczy 67-letnia Alba Balboni, która kieruje warsztatami organizowanymi w szpitalu. Tajniki tańca, który w 2009 roku został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO, zgłębiają także młode osoby. Zajęcia odbywają się w sali im. Carlosa Gardeli, nazwanej tak od słynnego wykonawcy pieśni z gatunku tanga z początku XX wieku. - Uczymy się, jak trzymać drugą osobę w ramionach - mówi jeden z początkujących, 65-letni Federico Tressero. - W szkołach tańca kładzie się nacisk na choreografię, podczas gdy my wolimy skoncentrować się na samym kontakcie z drugim człowiekiem - podkreśla.