W obu przypadkach sprawcami są mężczyźni, opisywani przez przyjaciół jako oddani ojcowie, którzy zapomnieli o swoich dzieciach w czasie "niewyjaśnionej, chwilowej utraty koncentracji". Jean-Louis Chapuis, regionalny dyrektor ds. bezpieczeństwa publicznego, powiedział, że "rodzice byli bardzo przywiązani do swoich dzieci. Nie ma obiektywnego wyjaśnienia tego dramatu, można jedynie przypuszczać, że doszło tragicznej w skutkach chwili zapomnienia". Do pierwszej tragedii doszło 15 lipca w Pont-de-Cheruy we wschodniej Francji. 38-letni Eric Allarousse zapomniał o swoim dwuletnim synu Yannisie śpiącym w foteliku i poszedł do pracy. Temperatura w tym dniu wahała się między 25 i 27 stopni Celsjusza, jednak - jak twierdzą eksperci - wewnątrz auta mogła sięgnąć nawet 45 stopni. Ojciec przypomniał sobie o dziecku dopiero po południu, gdy zauważył strażaków próbujących dostać się do jego auta. Policji tłumaczył, że zapomniał o synu w wyniku szoku, którego doznał będąc wcześniej świadkiem wypadku drogowego. - Yannis był jego jedynym dzieckiem i bardzo go kochał - powiedział znajomy Allarousse, Jean-Louis Andreu. - Eryk był z zawodu farmaceutą, wiec doskonale wiedział, jakie ryzyko niesie ze sobą zostawienie dziecka w aucie. Wszyscy jesteśmy w ogromnym szoku - dodał. Miejscowy prokurator jeszcze nie zdecydował, czy postawi Allarousse jakieś zarzuty. Dokładnie siedem dni później do podobnego zdarzenia doszło w Saint-Marcel, również na wschodzie Francji. Ojciec, którego danych nie ujawniono, wyjechał rano z domu z trzyletnią córką Zoe śpiącą w foteliku. Najprawdopodobniej od samego początku nie zdawał sobie sprawy z tego, że ma pasażera, ponieważ minął dom opiekunki i pojechał do pracy. Policja podejrzewa, że mężczyzna był przekonany, iż córka spędza dzień z matką. O godzinie 9.00 zostawił samochód na parkingu firmy, w której pracował. Wrócił o 16.00, by pojechać do szkoły po 5-letniego syna. - Nawet nie zauważył, że w foteliku leży jego martwa córka - powiedział chcący zachować anonimowość funkcjonariusz policji. Zwłoki Zoe zauważył dopiero godzinę później. Natychmiast pojechał do najbliższej placówki medycznej, jednak ratownikom nie udało się uratować dziewczynki. - Nie mogliśmy go jeszcze przesłuchać. Wciąż jest w ciężkim szoku - powiedział Thierry Bas, lokalny prokurator.