Na stałe w Teheranie przebywa tylko garstka Polaków, którzy znają miejscowe uwarunkowania i omijają demonstracje. Komunikat dyplomatów skierowany jest więc do turystów i biznesmenów w delegacji. Mogą to być nawet kilkusettysięczne zgromadzenia. W tamtych miejscach również znajdują się zwolennicy obecnego prezydenta. Może dojść do zamieszek - mówi Radosław Pytlak z polskiej ambasady w stolicy Iranu. Dodaje on, że protesty zaczynają się popołudniami i trwają do późnych godzin nocnych: Rankiem wszystko wraca do normy i życie toczy się normalnym życiem. Wczoraj ukazało się wezwanie do strajku generalnego. Jednak nie zostało ono w pełni wdrożone - tylko niektóre sklepy i instytucje rzeczywiście nie pracują. Warto zaznaczyć, że do protestów przeciwników Ahmadineżada dochodzi także poza Teheranem - szczególnie tam, gdzie Mir Hosejn Musawi miał wysokie poparcie, np. w Maszhadzie i Tebrizie. Iran zamknął dziennikarzy w "areszcie biurowym" Iran zabronił we wtorek zagranicznym dziennikarzom opuszczania biur w celu relacjonowania ulicznych protestów w Teheranie, które wybuchają od ogłoszenia w sobotę rano wyników wyborów prezydenckich. Irańskie Ministerstwo Kultury oświadczyło, że dziennikarze mogą kontynuować pracę z biur, ale unieważnione zostały akredytacje prasowe dla wszystkich zagranicznych mediów. "Żaden dziennikarz nie ma pozwolenia na relacjonowanie czy filmowanie lub robienie zdjęć na ulicach miasta" - powiedział Reuterowi przedstawiciel resortu. Zobacz materiał nagrany amatorską kamerą Decyzja taka zapadła po trzech dniach protestów przeciwko oficjalnym wynikom piątkowych wyborów w Iranie, według których zwyciężył obecny prezydent, radykał Mahmud Ahmadineżad. We wtorek główny rywal Ahmadineżada, Mir-Hosejn Musawi, odwołał planowany po południu wiec swoich zwolenników, tłumacząc, że w ten sposób chce "ochronić życie" zwolenników. W tym samym miejscu godzinę wcześniej miał się odbyć wiec poparcia Ahmadineżada.