"Wczoraj postawiliśmy (Gbagbo) ultimatum. Jeśli nie chce walk w Abidżanie, musi się poddać. Jeśli tego nie zrobi, nie będziemy mieli wyboru" - oświadczył rzecznik Ouattary, Patrick Achi. Zdaniem premiera Guillaume'a Soro, koniec rządów Gbagbo to "kwestia godzin". Jednak jeden z doradców Gbagbo odparł, że nawet możliwa masakra w Abidżanie, największym mieście WKS, nie przekona go do uznania porażki w wyborach prezydenckich z listopada ub. roku i oddania władzy. "Wy wszyscy, którzy jeszcze się wahacie - generałowie, wyżsi oficerowie (...) czy zwykli ludzie - wciąż jest czas, byście dołączyli do waszych towarzyszy broni" - zwrócił się Ouattara do zwolenników Gbagbo. Agencja AP podała, że szef sztabu armii Gbagbo, gen. Phillippe Mangou, zrezygnował ze stanowiska i poprosił wraz z rodziną o azyl w siedzibie ambasadora RPA. Wczesnym popołudniem nad kilkoma dzielnicami Abidżanu unosiły się kolumny dymu. Słychać było strzały przy jednym z mostów wiodących do pałacu prezydenckiego, gdzie obecnie znajduje się Gbagbo, chroniony, jak podaje Reuters, przez elitarne oddziały. Ciężki ostrzał słychać było także w centrum miasta. Siły Ouattary ustawiły blokady na głównej ulicy. Od rana trwają starcia z policją - poinformował jeden z mieszkańców. Z kolei agencja dpa podaje, powołując się na francuskiego przedstawiciela sił ONZ, że policja i żandarmeria wymówiły Gbagbo posłuszeństwo oraz że zniesiona została blokada hotelu, w którym przebywał Ouattara. Francuscy żołnierze z sił pokojowych zostali rozlokowani w strategicznych punktach miasta i patrolują ulice, aby zapobiec "atakom grup popierających Gbagbo na obywateli Francji" - poinformowało francuskie źródło dyplomatyczne, cytowane przez Reutera. Od początku ofensywy cztery dni temu siły republikańskie, jak nazywają siebie zwolennicy Ouattary, opanowały ponad 10 miast. W środę zajęły stolicę Jamusukro oraz strategicznie położony port w San Pedro. AP zauważa, że siły lojalne wobec Gbagbo mogły zaplanować ostatnie starcie właśnie w Abidżanie. Miasto jest podzielone między obozy obu polityków. USA zaapelowały do obu stron o opanowanie i chronienie ludności cywilnej, w przeciwnym razie zagroziły konsekwencjami Gbagbo. Oceniły, że mimo słabej pozycji wciąż jeszcze może on dobrowolnie ustąpić. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zażądał, by "natychmiast przekazał władzę" Ouattarze. Wbrew naciskom społeczności międzynarodowej, która poparła Ouattarę, Gbagbo twierdzi, że to on jest prawowitym prezydentem kraju, i nie chce opuścić pałacu prezydenckiego. Spór przerodził się w krwawe starcia uliczne zwolenników obu polityków. ONZ szacuje, że w wyniku kryzysu powyborczego i walk zginęło co najmniej 460 osób, a blisko milion musiało zmienić miejsce zamieszkania. Według rezultatów listopadowych wyborów uznanych przez ONZ, Ouattara zwyciężył, uzyskując 54 proc. głosów.