Przywódcy państw i rządów krajów UE, mimo 19 godzin rozmów, nie zdołali wypracować na szczycie w Brukseli porozumienia w sprawie podziału unijnych stanowisk. Problemem nie do przezwyciężenia na tym etapie okazała się kandydatura socjalisty Fransa Timmermansa na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Głośno sprzeciwiła się jej m.in. Grupa Wyszehradzka. Przeciwko oddaniu szefostwa Komisji socjalistom byli dodatkowo liderzy krajów należących do Europejskiej Partii Ludowej - poza kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Obrady rozpoczętego w niedzielę po południu szczytu UE mają być kontynuowane we wtorek. Dworszyk: Myślimy o całym regionie Dworczyk pytany radiowej Jedynce, czy udało się na dobre zablokować kandydaturę dotychczasowego wiceszefa KE Fransa Timmermansa, odpowiedział, że ustalenia czynione są pomiędzy szefami rządów i państw, więc komunikowanie w mediach o stanie zaawansowania rozmów zanim zapadną ostateczne decyzje jest niecelowe. "Dziś zapewne nastąpią rozstrzygnięcia, natomiast warto zwrócić uwagę, że w tej chwili mówimy o czymś więcej, nie tylko o wyborze kandydatów, o wyborze osób, które zajmą te ważne stanowiska w ramach Unii Europejskiej, ale rozmawiamy o tym, jaka będzie Unia Europejska w rozpoczynającej się kadencji: czy to będzie Unia dialogu, kompromisu, wypracowywania rozwiązań, które są dobre i akceptowalne dla wszystkich krajów Unii Europejskiej, czy to będzie Unia, w której najsilniejsze kraje siłą narzucają rozwiązania nie zawsze korzystne dla innych krajów, innych regionów Unii Europejskiej" - dodał. Szef KPRM mówił również, że Polska ma sojuszników w rozmowach na temat szefa Komisji Europejskiej. "Polska nie walczy o sprawy wyłącznie naszego kraju, ale myślimy o całym regionie, myślimy o pewnej wrażliwości Europy Środkowo-Wschodniej, która powinna być uwzględniana przy podejmowaniu decyzji w Unii Europejskiej - stąd to poparcie" - powiedział. "Oczywiście jest tak, że na niektóre z krajów wspierających stanowisko Polski wywierana jest bardzo mocna presja przez tych największych graczy w Unii Europejskiej, ale byłoby fatalnie, gdyby te metody, czyli pewne wywieranie presji, doprowadziły do rozstrzygnięcia" - stwierdził. "Brexit nie wziął się z niczego" "Najlepiej byłoby, i cały czas w to wierzymy, że uzyskany zostanie kompromis, że wyciągniemy wnioski z ostatnich lat funkcjonowania Unii Europejskiej, bo przecież brexit nie wziął się z niczego. To przecież funkcjonowanie Unii, funkcjonowanie poszczególnych urzędników Unii Europejskiej, doprowadziło Brytyjczyków do takiej decyzji i wyciągając wnioski z tego, co się wydarzyło, wszyscy powinni zabiegać o to, żeby Unia była bardziej demokratyczna, żeby podejmowano decyzje w ramach konsensusu" - mówił Dworczyk. Stąd - dodał pod adresem Timmermansa - "taka propozycja kandydata konfrontacyjnego, kandydata, który upolitycznił już w tej chwili stanowisko, które do niedawna piastował, jest bardzo złym pomysłem". Dworczyk w kontekście wyborów komisarzy unijnych został zapytany, kto będzie polskim kandydatem do KE, odpowiedział, że dyplomacji nie powinno się prowadzić za pośrednictwem mediów. "Na pewno będziemy zabiegać o to, żeby był bardzo dobry kandydat ze strony Polski i jestem przekonany, że tutaj rysuje się dobra perspektywa, jeśli chodzi o polskiego komisarza" - stwierdził. Sasin: Timmermans nie rozumie specyfiki naszego regionu Sasin w TVN24 podkreślił, że Polska podtrzymuje twierdzenie, że Timmermans "to nie jest kandydat, który wypełnia nasze oczekiwania, co do tego kim powinien być szef Komisji Europejskiej". "To jest kandydatura konfrontacyjna, nie ma co do tego żadnej wątpliwości. Sposób wypowiadania się Fransa Timmermansa, jego zachowania w stosunku do krajów naszego regionu - nie tylko Polski, ale również innych krajów naszego regionu - wskazują, że on chyba nie do końca rozumie specyfikę naszego regionu. My jesteśmy jednak nieco inni niż kraje Europy Zachodniej: mamy inne doświadczenia, inne problemy i potrzeba kandydata, który to rozumie i będzie łączył Europę, a nie ją dzielił" - powiedział wicepremier. Sasin ocenił, że Timmermans swoimi działaniami i wypowiedziami pokazał, że nie rozumie specyfiki naszego regionu. "Chociażby takim upartym podtrzymywaniem procedury z art. 7 (unijnego traktatu) wobec Polski bez żadnego poważnego powodu i nie ukrywając tego, że tak naprawdę tego powodu nie ma, ponieważ sam publicznie mówił, że nie chodzi o to, żeby Polskę ostatecznie ukarać czy żeby doprowadzić do finału tę procedurę, tylko chodzi o to, żeby Polskę 'grillować'" - powiedział wicepremier. Według niego, "kandydatura Fransa Timmermansa grozi eskalacją konfliktów wewnątrzunijnych, dalszym dzieleniem UE na starą Unię i kraje nowej UE czyli kraje naszego regionu i to dobrze Unii Europejskiej nie służy". "Nam zależy na tym, żeby Unia była jednością, żebyśmy w tej Unii rozmawiali o poważnych problemach, a nie generowali konflikty" - dodał Sasin. Stwierdził, że obecnie jest wielu kompromisowych kandydatów na szefa KE, których Polska byłaby gotowa poprzeć. Z kolei zapytany, czy b. wicepremier, obecnie europosłanka Beata Szydło powinna zostać kandydatem Polski na szefa Parlamentu Europejskiego, odpowiedział: "chyba nie ma w tej chwili takiej koncepcji, o ile mi wiadomo". "Jest rzeczywiście koncepcja taka, aby pani premier Beata Szydło odgrywała bardzo ważną rolę w tym nowym układzie władzy w instytucjach europejskich" - dodał. Morawiecki: Nowe otwarcie wymaga nowych twarzy Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego kandydatura Fransa Timmermansa nie odpowiada kryterium szukania kompromisu. "Mamy nowe otwarcie w UE, to nowe otwarcie wymaga nowych twarzy, nowych pomysłów, rozwiązywania konfliktów, które będą do zaakceptowania przez ogromną większość UE" - ocenił w poniedziałek Morawiecki. Źródła unijne nie wykluczają, że jeśli we wtorek na szczycie zabraknie kompromisu, możliwe jest głosowanie w sprawie najwyższych stanowisk. Jak dodały, może się też odbyć ich kilka w przypadku różnych wariantów propozycji. Do wyłonienia kandydata na szefa Komisji Europejskiej nie potrzeba w Radzie Europejskiej jednomyślności, lecz większości kwalifikowanej. Oznacza to, że "za" musi być co najmniej 21 krajów. Do blokady potrzeba z kolei co najmniej ośmiu państw. Za musi być co najmniej 72 proc. krajów członkowskich, reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii.