Jak przypomina w środę AFP, na skutek trzęsienia ziemi z 11 marca 2011 roku fala tsunami zalała ponad 500 km wybrzeża na wschodzie i północy Japonii, zabierając wszystko na swej drodze. Ciała tych, którzy zginęli, zapewne pochłonął ocean, ale poszukiwania wciąż trwają. W prefekturze Miyagi zginęły 10834 osoby. Silnie ucierpiały także prefektury Iwate i Fukushima, w mniejszym stopniu prefektury Ibaraki, Chiba, Kanagawa i Tokio, jak i kilka innych. Podczas gdy liczbę zabitych ustalono dokładnie na 18537, władze uznały również śmierć 2821 osób za "związaną z katastrofą". Chodzi o tych ludzi, którzy zginęli podczas ewakuacji m.in. w rejonie uszkodzonej elektrowni atomowej Fukushima I, lub zmarli na skutek pogorszenia się warunków życiowych. Łącznie zatem ta katastrofa, największa w Japonii od II wojny światowej, spowodowała śmierć blisko 21360 osób. Rannych zostało ponad 6 tysięcy ludzi, a ponad milion domów zostało w całości lub częściowo zniszczonych. 11 marca 2011 roku Japonię nawiedziły wstrząsy o sile 9 w skali Richtera, które wywołały gigantyczną falę tsunami, sięgającą 20 metrów. W rezultacie kataklizmu w elektrowni atomowej Fukushima I nastąpiła awaria systemów chłodzenia i doszło do stopienia się prętów paliwowych. Awaria spowodowała znaczną emisję substancji promieniotwórczych; była to największa awarią nuklearna od wybuchu reaktora w elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku.