W maju 2018 roku Komisja Europejska zaskarżyła Niemcy i pięć innych państw unijnych przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu za zanieczyszczone powietrze w miastach. Zwróciła uwagę na karygodne przekroczenie w nich dopuszczalnych norm dwutlenku azotu. Obok innych składników szkodliwe emisje powodują każdego roku 400 tysięcy przedwczesnych zgonów w państwach członkowskich UE. W Niemczech poprawę jakości powietrza w miastach może przynieść zwiększone korzystanie przez ich mieszkańców z komunikacji publicznej. Na ten cel rząd w Berlinie przeznaczył 8,6 mld euro w ramach tak zwanego pakietu klimatycznego. Władze miejskie też nie pozostają bezczynne. Pozytywne doświadczenia Na przykład w Hanowerze w okresie przedświątecznym w każdą sobotę mieszkańcy mogą korzystać za darmo z komunikacji miejskiej. Aby dodatkowo uatrakcyjnić tę ofertę, na trasy skierowano więcej autobusów, tramwajów i pociągów komunikacji podmiejskiej. Nauczyciel z Hanoweru, Stephan Barlag, będący członkiem organizacji "Parents-For-Future", z uznaniem wyraził się o tej akcji. "Przesiadki zabrały mi dużo mniej czasu, bo autobusy kursowały punktualnie, a cały ruch odbywał się o wiele płynniej", powiedział. Część ulic była ponadto zamknięta, żeby autobusy i tramwaje mogły szybciej po nich przejechać. Ponieważ było ich więcej niż zwykle, nie odczuwało się w nich wcale tłoku. "To było bardzo pozytywne doświadczenie"- stwierdził. Zastępca kierownika wydziału transportu w regionie Hanoweru Ulf-Birger Franz ocenił koszty tej akcji na około 600 tys. euro. To dużo, ale ten wydatek się opłacił, ponieważ, jak się okazało, z komunikacji publicznej skorzystało tego dnia 60 procent więcej pasażerów niż zwykle. Burmistrz Hanoweru, Belit Onay z partii Zielonych, też jest zadowolony z wyników tego eksperymentu. Wspomniany wcześniej Ulf-Birger Franz zwraca jednak uwagę, że chodzi tu o jednorazową akcję, a nie długofalowe rozwiązanie wszystkich problemów. Komunikacja publiczna na pewno jednak będzie nadal rozbudowywana i uatrakcyjniana w różny sposób, wyjaśnia. Taniej nie oznacza wcale lepiej "Komfort, niezawodność, punktualność i dostępność odgrywają w niej o wiele większą rolę niż ceny biletów", mówi Lukas Block z Instytutu im. Fraunhofera, który zajmuje się nowymi formami mobilności. Jego zdaniem prawdziwe koszty używania na co dzień własnego samochodu osobowego w miastach są o wiele wyższe niż korzystanie z komunikacji publicznej. Mimo to auta prywatne wciąż są popularne, bo ich właścicielom wydają się wygodnym sposobem poruszania się po mieście. Block podkreśla, że gdy metro albo tramwaje czy autobusy są wciąż zatłoczone i spóźniają się, a dostęp do przystanków jest utrudniony, niskie ceny biletów, albo nawet korzystanie z nich za darmo, nie odgrywają większej roli. Dowodzą tego inicjatywy realizowane w innych miastach, takich jak Bonn, gdzie wprowadzono korzystny, całoroczny bilet w ramach akcji "Lead City". W Bonn autobusy i tramwaje kosztują w niej tylko 1 euro dziennie, ale z siedemnastu tysięcy takich biletów pasażerowie wykupili tylko sześć i pół tysiąca. Dojeżdżający do pracy w Bonn w dalszym ciągu wolą posługiwać się własnym samochodem. Federalny Urząd Statystyczny podaje, że w całych Niemczech aż 68 proc. dojeżdżających do pracy używa w tym celu własnego samochodu, przy czym połowa z nich pokonuje codziennie ponad 10 kilometrów. Dla tej grupy tani bilet komunikacji publicznej, obejmujący tylko poruszanie się w granicach miasta, nie jest atrakcyjną alternatywą. Samochód przestaje być atrakcyjny Z drugiej strony zapotrzebowanie na własny samochód w mieście stale spada. W wielkich aglomeracjach maleje liczba młodych ludzi zainteresowanych zdobyciem prawa jazdy. Wolą korzystać z komunikacji publicznej albo poruszać się po mieście rowerem. Darmowe przejazdy komunikacją miejską niewiele w nich zmieniają, ponieważ autobusy, tramwaje i metro kursują często nieregularnie, a z obszarów podmiejskich nie zawsze da się wygodnie dojechać. Zdaniem Blocka wyjściem z tej sytuacji byłoby wprowadzenie autobusów wahadłowych, albo minibusów wzywanych przez telefon. Takie próby już trwają. Bezpłatne bilety komunikacji publicznej w soboty adwentowe wprowadziły także Muenster i Karlsruhe. Z podobnym skutkiem jak we wspomnianym wcześniej Hanowerze. Profesor Andreas Knie z Centrum Naukowego w Berlinie do Badań Społecznych zwraca uwagę na inny sposób przekonania ludzi do korzystania na większą skalę z komunikacji publicznej. Jego zdaniem należy zerwać z subwencjonowaniem przez państwo samochodów prywatnych i podnieść opłaty za korzystanie z miejsc parkingowych w miastach. Poza tym trzeba uatrakcyjnić komunikację miejską poprzez zwiększenie wygody jazdy, zwrócenie większej uwagi na jej punktualność i lepsze rozplanowanie przystanków. Wtedy ulegnie poprawie także jakość powietrza w miastach, ponieważ korzystanie z samochodów prywatnych przestanie się opłacać dużej części ich użytkowników, mówi prof. Knie. Emily Gordine, Redakcja Polska "Deutsche Welle"