Hiszpanie od godz. 9 wybierają 350 członków Kongresu Deputowanych i 208 członków Senatu; pozostałych 58 jest delegowanych przez regionalne parlamenty. Głosowanie potrwa do godz. 20. Uprawnionych jest 36,5 mln obywateli, z których ok. 2 mln odda głos za granicą. 200 tys. młodych ludzi po raz pierwszy w życiu pójdzie do urn. Wyniki exit polls będą znane tuż po zamknięciu lokali wyborczych, a ok. godz. 22.30 podane zostaną wstępne oficjalne rezultaty. Oczekuje się, że utrzyma się podział głosów z poprzednich wyborów z 20 grudnia 2015 roku na cztery największe partie. Głosowanie sprzed pół roku nie dało żadnemu ugrupowaniu wyraźnego mandatu do rządzenia. Centroprawicowa Partia Ludowa (PP) zwyciężyła, ale utraciła większość bezwzględną. Hiszpanie, zmęczeni 21-procentowym bezrobociem, skandalami korupcyjnymi i niepopularnymi kryzysowymi cięciami, położyli kres tradycyjnemu podziałowi parlamentu na dwa bloki - konserwatystów i socjalistów. Do Kongresu Deputowanych weszły nowe ugrupowania: lewicowa, sprzeciwiająca się antykryzysowym cięciom Podemos i centroprawicowa, liberalna Ciudadanos. Przez kilka miesięcy cztery główne formacje prowadziły intensywne negocjacje w sprawie koalicji rządowej, ale gdy wiosną okazało się, że są one bezowocne, konieczne było rozpisanie kolejnych wyborów. Wcześniej p.o. premiera Mariano Rajoy ze zwycięskiej PP zrezygnował z prób utworzenia koalicji z powodu braku wystarczającego poparcia. Liderowi Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) Pedro Sanchezowi nie udało się przekonać Podemos do koalicji i z tego powodu na początku marca dwa razy nie uzyskał wotum zaufania, co było bezprecedensową sytuacją w hiszpańskiej polityce. Poparła go tylko Ciudadanos. Według sondaży w niedzielę znowu zwycięży PP, ale ponownie nie zdobędzie bezwzględnej większości 176 miejsc w 350-osobowymi Kongresie Deputowanych. Może to oznaczać kolejne wielomiesięczne rozmowy, a nawet kolejne głosowanie za pół roku. PSOE, która w grudniu uplasowała się na drugim miejscu, po raz pierwszy w historii może zostać zepchnięta na trzecią pozycję przez koalicję wyborczą o nazwie Unidos Podemos (Zjednoczeni Możemy). W maju zawiązała ją istniejąca od początku 2014 roku Podemos i Zjednoczona Lewica (IU), która jest spadkobierczynią Komunistycznej Partii Hiszpanii. Według ekspertów, jeśli sondaże się potwierdzą, najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że powstanie rząd mniejszościowy PP. Po wyczerpującej grudniowej kampanii w ostatnich tygodniach partie mniej się udzielały i organizowały niewiele spotkań, by nie wydawać dodatkowych środków, obawiając się, że mogłoby to jeszcze bardziej zrazić do nich rozczarowanych klasą polityczną wyborców. 82 proc. Hiszpanów uważa, że sytuacja polityczna w kraju jest "zła" lub "bardzo zła". W związku z tym niezadowoleniem pojawiały się głosy, że w niedzielę frekwencja może być znacznie niższa niż w grudniu, ale według badań różnica może wynieść tylko kilka punktów procentowych. Głównymi tematami kampanii były kryzys gospodarczy i korupcja. W ostatnich dniach pojawiła się także kwestia Brexitu i apele o dymisję szefa MSW Jorge Fernandeza Diaza, gdy do mediów wyciekło nagranie, na którym minister zwraca się do członka katalońskich władz, by objął śledztwem lokalnych polityków w celu ich skompromitowania. Z Madrytu Julia Potocka