Na budynkach muzeów i wjazdach do parków narodowych pojawiły się wczoraj tabliczki z napisami "Zamknięte z powodu wstrzymania działalności administracji". Turyści, którzy niejednokrotnie przyjechali z bardzo daleka, skarżą się na zmarnowane wakacje. Setki tysięcy urzędników administracji federalnej przyszło wczoraj do pracy tylko po to, by zabezpieczyć dokumenty oraz pozamykać szafy i biurka. Zostali skierowani na przymusowy urlop bez żadnej pewności, że dostaną za to pieniądze. Choć podstawowe funkcje państwa nie zostały zawieszone, Amerykanie są wściekli na kongresmanów, że nie uchwalili na czas budżetu państwa: "Uważam, że to bardzo niefortunne. Jedyny pozytywna strona tego zamieszania jest taka, że ludzie wreszcie dowiedzieli się czym jest reforma opieki zdrowotnej Baracka Obamy"; "To złe dla kraju. Ludzie nie dostają wynagrodzeń a musza płacić rachunki, wiele urzędów jest nieczynnych. Winię za to republikanów i demokratów. Mogliby się wziąć do roboty"; "To okropne. Mogliby wreszcie dorosnąć. Republikanie są bardziej zainteresowani rozgrywkami politycznymi niż powodzeniem Stanów Zjednoczonych".Przyczyną obecnego zamieszania są żądania Republikanów, by wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenia zdrowotne. Barack Obama zapowiada jednak, że nie ulegnie szantażowi. - Nie poddam się nieodpowiedzialnym żądaniom części Republikanów. Rzeczniczka Białego Domu Amy Brundage oznajmiła, że prezydent Barack Obama zawetuje jakąkolwiek "częściową" ustawę budżetową, która przywróci finansowanie jedynie niektórych agend rządowych jak np. parków narodowych, czy programów pomocy dla weteranów. Z taką propozycją mieli wystąpić przywódcy Partii Republikańskiej, aby przełamać obecny budżetowy impas. - Te częściowe rozwiązania nie są poważne, to nie jest metoda sprawowania rządu - powiedziała Brundage podkreślając, że Biały Dom chce, aby kontrolowana przez Republikanów Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę zapewniającą kontynuowanie finansowania działalności rządu federalnego bez jakichkolwiek warunków politycznych. - Prezydent i Senat dali jasno do zrozumienia, że nie zaakceptują tego rodzaju rozgrywek i jeśli taka ustawa trafi na biurko prezydenta, to on ją zawetuje - dodała. Na razie nie widać perspektyw przełamania impasu. Rzecznik republikańskiego przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna Boehnera nazwał stanowisko Białego Domu "nieznośną hipokryzją". Przedmiot sporu między Republikanami a Demokratami, czyli program powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych (tzw. Obamacare) i tak wszedł we wtorek w życie. Republikanie są zdecydowanie przeciwni temu programowi zarzucając ponadto rządowi doprowadzenie do rekordowego deficytu budżetowego i zadłużenia finansów publicznych sięgającego obecnie 16,7 bln dolarów. Przy okazji corocznego uchwalania budżetu pułap zadłużenia jest każdorazowo podwyższany aby umożliwić rządowi federalnemu funkcjonowanie. Obie izby Kongresu nie zdołały uzgodnić i uchwalić wspólnego projektu ustawy budżetowej przed rozpoczęciem we wtorek nowego roku budżetowego co doprowadziło do częściowego wstrzymania działalności rządu. We wtorek na bezpłatne urlopy odesłano 800 tys. z 3,3 mln pracowników federalnych. Barack Obama obwinił Republikanów o spowodowanie paraliżu rządu, zarzucając im "ideologiczną krucjatę". W poniedziałek Obama podpisał ustawę umożliwiającą nieprzerwane finansowanie sił zbrojnych. Nie wiadomo, jak długo potrwa paraliż rządu i jak uciążliwy będzie dla zwykłych Amerykanów. Poprzednio USA nie miały ustawy budżetowej 17 lat temu i częściowy paraliż prac rządu trwał wtedy 21 dni. Wówczas - jak przypominają komentatorzy - Republikanie zostali uznani przez społeczeństwo za winnych (co odzwierciedliły sondażowe spadki poparcia dla nich), przyczyniając się do reelekcji prezydenta Billa Clintona.