Wyborcy - oprócz prowadzącego dyskusję dziennikarza Toma Brokawa - sami zadawali pytania kandydatom na prezydenta. Widownię dobrano spośród niezależnych wyborców, nie zdecydowanych jeszcze na kogo będą głosować w listopadowych wyborach. Według pierwszych ocen na gorąco, kolejna konfrontacja pretendentów do Białego Domu zakończyła się, z grubsza, remisem. Ponieważ jednak Obama prowadzi w sondażach i McCain potrzebował zdecydowanego zwycięstwa, oznaczałoby to porażkę McCaina. W telewizji CNN przyznali to nawet niektórzy komentatorzy sympatyzujący z Republikanami, jak były minister oświaty Bill Bennett. McCain w niemal każdej wypowiedzi atakował go zarzucając mu naiwność w podejściu do spraw międzynarodowych, gotowość do kapitulacji w Iraku oraz głosowanie w Senacie przyczyniające się jakoby do pogorszenia sytuacji kraju. Zdaniem wielu obserwatorów, podobnie jak w pierwszej debacie, okazywał demokratycznemu senatorowi pogardę i lekceważenie. Obaj starali się podkreślać dzielące ich rozbieżności poglądów w takich sprawach jak polityka wobec Rosji, wojna w Iraku i Afganistanie, konflikt z Iranem i okoliczności, w jakich uzasadnione jest użycie siły przez USA za granicą. Obama wypominał McCainowi poparcie inwazji na Irak i przypominał ogromne koszty wojny, która jego zdaniem odciągnęła uwagę USA od ścigania Al-Kaidy w Afganistanie. - Senator McCain sugerował, że ja nie rozumiem tego czy owego w polityce zagranicznej (co McCain czynił w pierwszej debacie - red.). Tak, nie rozumiem - po co zaatakowaliśmy kraj, który nie miał nic wspólnego z zamachem z 11 września. Wojna z Irakiem jest nadmiernym obciążeniem dla naszych wojsk i dla naszego budżetu. Jeśli będziemy ją kontynuować, będzie kosztować prawie 700 miliardów dolarów. A potrzebujemy tych pieniędzy, by tworzyć nowe miejsca pracy - powiedział. - Senator Obama chce sprowadzić wojska do kraju ponosząc klęskę. Ja chcę je sprowadzić po odniesieniu zwycięstwa - ripostował McCain. Republikański senator wytknął Obamie zamiar interwencji w Pakistanie w walce z islamistami, na granicy z Afganistanem, bez zgody pakistańskiego rządu - co demokratyczny kandydat wcześniej zapowiadał. - Nikt nie chce inwazji na Pakistan. Ale jeśli Pakistan nie jest gotowy, albo nie jest w stanie poradzić sobie z Osamą bin Ladenem, powinniśmy interweniować - powiedział Obama. McCain zwrócił mu uwagę, że nie powinno się z góry i publicznie zapowiadać takiego kroku. - Prezydent Teddy Roosevelt mówił: mów cicho i nieś ze sobą wielki kij. Senator Obama woli mówić głośno. Tymczasem nasze stosunki z Pakistanem są kluczowe. Musimy zyskać ich poparcie - oświadczył. W sprawie Rosji nie zarysowały się żadne istotne różnice stanowisk - obaj kandydaci powtórzyli swoje znane poglądy na ten temat.