Szpiegowanie mieszkańców, czy siedzą w basenach, to cena suszy. W przyszłości Francuzi nie będą mieli wyjścia - muszą odsalać wodę morską, by mieć jakąkolwiek. Dziś drony i satelity mają sprawdzać, kto ma wodę w basenie, a zdjęcia satelitarne staną się ewentualnym dowodem w sprawie. We Francji są trzy miliony domów z basenami. To popularne i zyskowne - basen podnosi wartość nieruchomości o kilkanaście procent, warto więc go mieć. Tyle że w obliczu kryzysu wodnego to problem. Mniej wody? "Musimy się przyzwyczaić" Christophe Béchu, francuski minister ekologii powiedział: "Zmiany klimatu już są z nami, musimy się przyzwyczaić do tego, że mamy mniej wody". Dlatego francuska skarbówka, korzystając ze zdjęć satelitarnych i dronów, sprawdzi kto i ile zużywa wody w basenach. 120 tysięcy Francuzów nie zgłosiło ich posiadania, a w 40-stopniowych upałach, jakie niewątpliwie grożą latem Francji, ochłoda się przyda. Problem w tym, że wodę trzeba oszczędzać. Czytaj też: Turystyczna katastrofa. Miasta błagają: Nie przyjeżdżajcie! Za basen zapłać podatek Liczba wybudowanych basenów wzrosła w pandemii, gdy Francuzi zaczęli pracę zdalną, życie toczyło się w domach, relaks też. Ale susza zmusiła władze do wprowadzenia zakazu wypełniania wodą basenu w aż 20 rejonach. To w praktyce całe południe Francji. Tam też zakazano sprzedaży nawet mniejszych basenów. Google Earth pomoże skarbówce stwierdzić, czy to basen, czy jacuzzi. Od tego zależy wysokość kar, bo woda jest w tej chwili we Francji racjonowana. Basen obok domu oznacza 500 euro więcej podatku. Po plaży bez prysznica Władze regionalne są zmuszane do różnych przedsięwzięć w celu racjonowania wody. Region Alp Nadmorskich i Lazurowego Wybrzeża ze stolicą w Nicei kończy z prysznicami przy plażach, bo trzeba oszczędzać wodę. Przeciwnicy tego pomysłu w La Ciotat, podobnie jak Nicei położonej nad Morzem Śródziemnym, podnieśli argument, że jeśli nie na plaży, to w domu, ale każdy będzie się musiał umyć, na to samo więc wyjdzie. Jednak presja na oszczędzanie jest tak wielka, że władze zakazu nie zniosą. Krążą już nawet dowcipy, że po prysznic po plaży trzeba będzie jeździć do Antibes, miasteczka oddalonego o 170 km. Cena ma odstraszać Mer Grasse, miasteczka słynącego z produkcji perfum, zdecydował podnieść cenę zużycia wody latem. Tak chce zmusić mieszkańców do oszczędzania. Niższe ceny będą zimą, gdy więcej pada. 1 euro za metr sześcienny latem, 60 eurocentow zimą. A więc latem niemal drugie tyle. Mer mówi, że trzeba uwrażliwić mieszkańców na trudności z dostępem do wody. Fabryki odsalania przyszłością Wszelkie oszczędności to wciąż za mało. We Francji, ale i w targanej tak samo wielką suszą Hiszpanii już są plany rozwoju uzyskiwania wody z morza. Położone przy plażach zakłady pompują wodę morską i przetwarzają na zdatną do spożycia. Popularne na Bliskim Wchodzie i w Afryce, staną się częścią krajobrazu Francji. Hiszpanie tak uzyskują wodę w Barcelonie. We Francji ten sposób pomógłby przetrwać czas lata i powtarzające się okresy suszy. W Barcelonie wybudowano fabrykę odsalania wody po suszy w 2008 roku. Z każdego ze stu litrów wody morskiej uzyskują 45 litrów słodkiej zdatnej do użycia. Ale jak wszystko i to ma skutki uboczne. Odrzucenie czystej solanki z procesu odsalania może w pewnym momencie spowodować bardzo silne zachwianie równowagi ekosystemu morskiego.Joanna Dressler