Jak podkreślił w wypowiedzi dla Agence France Presse mer miasta Inongo, Simon Mbo Wemba bilans ofiar jest prowizoryczny. "Do tej pory udało się nam zidentyfikować 30 ciał bez oznak życia: dwanaście kobiet, jedenaścioro dzieci i siedmiu mężczyzn" - zaznaczył. Poinformował, że z tonącego statku zdołało się uratować 183 osoby. W sumie na jego pokładzie mogło się znajdować do 350 pasażerów. Ilu rzeczywiście zginęło, jest trudne do ustalenia - pisze w komentarzu AFP. Na statku mogło się znajdować wiele osób podróżujących bez biletu. Statek mógł być przesadnie obciążony - czytamy w komentarzach agencyjnych. Mer położonego najbliżej miejsca katastrofy miasta Inongo zaznaczył, że jednostka, która zatonęła to statek wielorybniczy, służący do połowu waleni. Rozmiary statku wynosiły do 15 do 30 metrów długości i od 2 do 6 metrów szerokości. Statek był wyeksploatowany - zaznaczył. Według agencji Associated Press głównymi ofiarami zatonięcia statku na jeziorze byli nauczyciele, którzy podróżowali tym środkiem lokomocji, by odebrać swe miesięczne zarobki w kuratorium. "Stan dróg w RDK jest tak fatalny, że podróż statkiem jest jedynym wyjściem, gdy chce się w miarę szybko dotrzeć do celu" - pisze AP. Do zatonięcia statku przyczyniły się fatalne warunki atmosferyczne. Pogoda zmieniła się nagle w sobotę późnym wieczorem - podkreślają agencje. To nie pierwsza tego rodzaju katastrofa w Demokratycznej Republice Konga. W połowie kwietnia co najmniej 15 osób zginęło, a kilkadziesiąt uznano za zaginione po zatonięciu barki na jeziorze Kivu na granicy Demokratycznej Republiki Konga i Rwandy. Bezpośrednio po tym wypadku nowo wybrany prezydent DRK Felix Antoine Tshisekedi zarządził, że wszystkie osoby podróżujące po wchodzącym do grupy Wielkich Jezior Afrykańskich jeziorze Kivu mają nosić kamizelki ratunkowe. Jezioro Mai-Ndombe ma głębokość od 5 metrów do 10 metrów. Do jeziora wpływają rzeki Loto i Lokoro, a wypływa rzeka Fimi. Brzegi jeziora są niskie i zabagnione.