Spływające z Czech masy wody nadal zalewają tereny na południu i wschodzie Niemiec. Pod wodą znalazły się duże połacie Saksonii, Saksonii-Anhaltu i Brandenburgii. Do miast najbardziej zagrożonych powodzią należały dzisiaj stolica Saksonii Drezno, stolica Saksonii-Anhaltu Magdeburg oraz Wittenberg, Dessau i Muehlberg. Liczba potwierdzonych śmiertelnych ofiar powodzi wzrosła do dziesięciu. Kolejną ofiarą jest 35-letni strażak, którego ciało odnaleziono po kilkudniowych poszukiwaniach. Tylko w Saksonii obrażenia odniosło 95 osób. Przez Drezno przeszła kolejna wysoka fala powodziowa. Mierząca zwykle dwa metry Łaba wezbrała do ponad ośmiu metrów. Członkowie sztabu kryzysowego liczą się z dalszym wzrostem rzeki w ciągu dnia nawet do poziomu dziewięciu metrów. Z obawy przed przerwą w dostawach prądu ewakuowano w nocy z drezdeńskich 170 ciężko chorych pacjentów. Samolotami transportowymi Bundeswehry przewieziono ich do klinik w innych częściach kraju. Do ewakuacji przygotowane są wszystkie szpitale w Dreźnie, jednak władze nie podjęły do tej pory ostatecznej decyzji. Z dzielnicy Drezna Laubegast, Pirny i kilku innych miejscowości w dolinie Łaby ewakuowano tysiące mieszkańców. W Magdeburgu zapowiedziano ewakuację do soboty 20 tys. mieszkańców z najbardziej zagrożonych dzielnic miasta. W końcu tygodnia przez Magdeburg ma przejść fala kulminacyjna. Sytuację w zalewanej Saksonii obserwuje specjalny wysłannik RMF Tomasz Lejman. Posłuchaj jego relacji: Bardzo groźny jest Dunaj. Rzeka zalała Pasawę i Ratyzbonę w Bawarii oraz Ybbs, Tulln i Krems w Austrii. Czechy W Czechach najgorsza sytuacja panuje w Nyratovicach, gdzie pod wodą znalazły się miejscowe zakłady chemiczne. Najpierw ogłoszono alarm chemiczny trzeciego stopnia, potem jednak poinformowano, że nie ma zagrożenia dla życia mieszkańców. Nie wiadomo, jakie trujące substancje chemiczne zabrała woda. Pogarsza się natomiast sytuacja na Łabie, która w okolicach Usti już o 4 metry przekracza stan najwyższego zagrożenia powodziowego. Poziom wody sięga 10 m ponad stan średni. Jutro wzrośnie o kolejne 2 metry. W Czechach odnotowano dzisiaj kolejny przypadek śmierci w wyniku powodzi. Chodzi o mężczyznę, który w Dieczinie nad Łabą (tuż przy granicy z Niemcami) przyglądał się zatapianiu statku, dryfującego bezwładnie rzeką. Na statku zdetonowano ładunek wybuchowy, a odrzucony eksplozją kawał stali uderzył mężczyznę w głowę. Poniósł śmierć na miejscu. Jak podkreśla policja, mężczyzna zlekceważył przedtem polecenie oddalenia się. Według CTK, to jedenasta śmiertelna ofiara powodzi. Najgorsze minęło - cieszą się mieszkańcy Pragi. Woda w Wełtawie, która jeszcze wczoraj wieczorem przybierała, wreszcie zaczyna opadać. Od wczoraj wieczorem do wczesnych godzin rannych dzisiaj jej poziom obniżył się o 40 centymetrów. Bardziej ostrożni w ocenach sytuacji są eksperci. Ich zdaniem, dopóki rzeka nie wróci do swego stałego koryta, nadal będzie istniało ryzyko przerwania wałów przeciwpowodziowych. Z tego też względu kilkadziesiąt tysięcy ewakuowanych mieszkańców Pragi będzie mogło wrócić do domów dopiero pod koniec tygodnia. W Pradze tuż po południu zawalił się zalany przez powódź czteropiętrowy dom w nadwełtawskiej dzielnicy Karlin. Na razie nie wiadomo, by ktokolwiek ucierpiał, ale po ustąpieniu wody z tego rejonu ruiny mają przeszukać psy tropiące. Z budynku pozostała tylko tylna ściana. Oczekuje się, że w rezultacie powodzi w Pradze trzeba będzie rozebrać wiele starszych domów, których konstrukcję żywioł naruszył. Wielka woda prawdopodobnie nie uszkodziła żadnego z mostów. Spośród najcenniejszych zabytków stolicy Czech poważniej ucierpiał tylko nadbrzeżny Teatr Narodowy. W Pradze jest specjalny wysłannik RMF Przemysław Marzec. Posłuchaj jego relacji: Równocześnie ujawniają się coraz to nowe skutki gwałtownej powodzi. W pobliżu Mielnika, 50 km od Pragi, utworzyło się jezioro o długości półtora kilometra, dokładnie w miejscu, gdzie istniało w XIX wieku. Choć w Pradze przez minioną noc poziom wezbranej Wełtawy systematycznie opadał, to jednocześnie pogarszała się sytuacja na czeskim odcinku Łaby poniżej ujścia Wełtawy. Jak oświadczył dzisiaj rano dyżurny zarządu wodnego Dorzecza Wełtawy, wyraźne przyspieszenie spadku poziomu rzeki w stolicy dało się odczuć od godziny 3. nad ranem. Obecnie jest to 12 centymetrów na godzinę. Tempo spadku może jednak ulec spowolnieniu do siedmiu, a nawet pięciu, centymetrów na godzinę, jeśli nie spadnie przepływ w zasilającej Wełtawę rzece Berounce. Strefa największego zagrożenia przesunęła się dzisiaj zdecydowanie na odcinek Łaby między ujściem Wełtawy a granicą Niemiec. W Usti nad Łabą poziom rzeki przekroczył o godzinie 3. nad ranem psychologiczną granicę 10 metrów. Zatopione jest centrum miasta i dworzec kolejowy. Służby ratownicze zmuszone były wysadzić statek na Łabie, który woda zerwała z kotwicy i zagrażał mostom w Usti. Nurt wezbranej rzeki zerwał z kotwicy jeszcze pięć statków, z czego cztery udało się ponownie bezpiecznie zacumować, natomiast jeden nadal niesiony jest prądem rzeki. Sztab kryzysowy wydał polecenie zatopienia również jego. W miejscowości Nesztiemice trzy zerwane z cum rzeczne pchacze poważnie uszkodziły rurociąg, zaopatrujący w gaz miasto Litomierzyce. Bardziej na południe, w Mielniku u ujścia Wełtawy do Łaby, poziom wody także systematycznie wzrasta. Woda zalała tam znaczne tereny, w nocy ewakuowano ludność kolejnych wiosek. Największa od lat powódź, która przechodzi przez Pragę, dotknęła także zwierzęta z tamtejszego, położonego tuż nad Wełtawą, zoo. Ewakuowano z niego około tysiąca zwierząt. Nie wszystkie zwierzęta udało się uratować - w powodzi zginęło prawie 100 zwierząt, w tym słoń, pięć nosorożców, lew, goryl i 80 ptaków. - Powódź spowodowała zupełnie dramatyczną sytuację. Ludzie próbując ratować zwierzęta, sami ryzykowali swoim życiem. Ale straciliśmy trochę zwierząt, to straszna rzecz - powiedział dyrektor zoo Petr Fejk. Śmierć 35-letniego słonia indyjskiego Kadira, który m.in. występował w wielu czeskich filmach, spowodowała, że z całego kraju napłynęła pomoc, zarówno finansowa i oferty przechowania zwierząt. Pracownicy zoo zmuszeni byli uśpić zwierzę, które uwięzione w swoim wybiegu, skazane było na utonięcie. Słowacja Nad Bratysławą zaświeciło słońce i to zarówno dosłownie jak i w przenośni. W ocenie hydrologów, istnieje realna szansa, że stolica Słowacji nie zostanie zalana przez wezbrany Dunaj. Od rana w Bratysławie nie pada już deszcz. Po południu Dunaj miał głębokość prawie 10 metrów (w normalnych warunkach nie przekracza trzech) i lustro wody ciągle, choć już wolniej, wciąż się podnosi. Fala kulminacyjna spodziewana jest dzisiaj w nocy. Zdaniem hydrologów, silny wiatr i duże rezerwy zbiornika retencyjnego przed elektrownią w Gabczikowie dają nadzieję, że Bratysława nie zostanie zalana. W ich ocenie, podczas kulminacji woda w rzece będzie przewyższać linię brzegową o pół metra. Wylaniu się rzeki mają zapobiec płyty betonowe i worki z piaskiem. Układaniem wału zajmują się wyposażeni w ciężki sprzęt saperzy, sprowadzeni z kilku jednostek z całego kraju, których wspierają żołnierze Obrony Cywilnej, strażacy i ochotnicy. Dunaj zalał wczoraj przybrzeżne tereny od strony bratysławskiej Starówki, ale sytuacja wydaje się być pod kontrolą. Swoje biura zamknęły znajdujące się w tej części miasta ambasady Wielkiej Brytanii i Niemiec. Gorzej wygląda sytuacja na drugim brzegu, w dzielnicy Petrżalka, gdzie woda zalała park - ulubione miejsca wypoczynku i zabawy mieszkańców Bratysławy. Komunikacja miejska funkcjonuje normalnie, dostawy prądu odcięto tylko do najbardziej na zachód wysuniętej części miasta - Dewina, gdzie osada pod zamkiem o tej samej nazwie została odcięta od świata. Drogi dojazdowe do niej zalały wczoraj wody wpadającej tu do Dunaju rzeki Morawa. Policja zamknęła drogi dojazdowe do i wzdłuż rzeki; ciekawscy mieszkańcy miasta i turyści przeszkadzali w akcji ratunkowej. Radio i telewizja informują jak się zachować podczas ewakuacji. Otwarte są apteki. Ich właściciele odwołali zaplanowany na dzisiaj 5-godzinny strajk ostrzegawczy w związku z zaległościami płatniczymi za wydane leki. Węgry Pogarsza się sytuacja w stolicy Węgier - Budapeszcie. Ewakuowano już około 700 mieszkańców - poinformowali przedstawiciele lokalnych władz. Zamknięto wiele dróg w rejonie Dunaju. Żołnierze wciąż zabezpieczają miasto. Austria W Austrii sytuacja powoli wraca do normy. Straty po powodzi są jednak ogromne. Austriaccy ekonomiści oceniają je na dwa miliardy euro. Znaleźli się jednak tacy, którzy na powodzi próbują zarobić. O zupełnie niezwykłym aspekcie powodzi stulecia w Europie, o powodziowej turystyce, dowiedział się austriacki korespondent RMF. Tadeusz Wojciechowski sprawdził już gdzie można spotkać takich powodziowych turystów: UE pomoże, ale nie da więcej pieniędzy Komisja Europejska zapowiada uruchomienie funduszy na pomoc dla ofiar powodzi w Niemczech, Czechach i Austrii - poinformowano dzisiaj w Brukseli. Nie będzie jednak dodatkowych środków, ale część pieniędzy przekazywanych tym państwom przez UE w ramach funduszy strukturalnych (Austria i Niemcy) i Phare (Czechy) zostanie przeznaczona na walkę z powodzią. Specjalne fundusze przeznaczone na pomoc państwom UE, dotkniętym powodzią znikły z budżetu UE w latach 90. Niemieckie landy Saksonia, Saksonia-Anhalt i Turyngia będą mogły skorzystać z kredytów przeznaczonych dla byłej NRD (jest to 19,8 miliardów euro na lata 2000-2006). Bawaria i Austria będą mogły sięgnąć po pieniądze przeznaczone na pomoc dla upadających regionów przemysłowych. Komisja rozważa także wsparcie dla terenów rolniczych, zalanych w wyniku powodzi. W przypadku Czech 58 mln kredytów, które nie zostały jeszcze wydane może być przeznaczone na usuwanie zniszczeń i odbudowę regionów dotkniętych powodzią - poinformowali komisarze UE ds. polityki regionalnej Michel Barnier i ds. poszerzenia Guenter Verheugen. Przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi w wydanym w Brukseli komunikacie zapewnił "o solidarności z ludnością tych terenów Europy, które zostały dotknięte powodzią, a zwłaszcza z Niemcami, Austrią i Czechami. Strażacy z Opolszczyzny jadą do Czech Opolscy strażacy pomogą ofiarom powodzi w Czechach. Do naszych sąsiadów trafią osuszacze pomieszczeń sprawdzone już na Opolszczyźnie po powodzi w 1997 roku. O pomoc dla tych, którzy ucierpieli w powodzi w Czechach, poprosił wczoraj wieczorem wojewodę opolskiego minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik. - Wcześniej wykazaliśmy w raporcie, że dysponujemy takimi urządzeniami, że są one zmagazynowane w jednym miejscu i natychmiast możemy pomóc naszym południowym sąsiadom - powiedział dyrektor centrum zarządzania kryzysowego wojewody opolskiego, pułkownik Jan Burniak. Z Opola do naszych południowych sąsiadów wyrusza transport 150 osuszaczy. Z magazynów Obrony Cywilnej załadowano je na ciężarówkę Straży Pożarnej, która dostarczy osuszacze potrzebującym. Pojadą także strażacy. - Będzie to grupa 70-osobowa, wyposażona głownie w sprzęt do pompowania wody, pompy dużej wydajności, pompy szlamowe do wody brudnej, zestawy wężowe, sprzęt oświetleniowy i oczywiście zaplecze logistyczne. Przez pierwsze 48 godzin będziemy zupełnie samowystarczalni na terenie ratowniczym, który zostanie nam przez Czechów wyznaczony. Jednocześnie wysyłamy w tym konwoju Czechom pomoc w postaci urządzeń do osuszania budynków. 150 takich urządzeń zabieramy ze sobą. Zostaną one przekazane stronie czeskiej w formie daru i pozostaną tam do momentu, dopóki będą potrzebne - powiedział RMF wiceszef Obrony Cywilnej Kraju Piotr Buk. Na razie nie wiadomo czy i kiedy polscy ratownicy pojadą w inne regiony dotknięte kataklizmem. Piotr Buk przypomina, że Polska zaoferowała swoją pomoc czterem krajom: Czechom, Słowacji, Niemcom i Austrii. Pomoc od Łodzian Łódzkie PCK jako pierwsze w Polsce wysłało do czeskiej stolicy dary. Tir załadowany 20 tonami koców, śpiworów, pościelą i środkami czystości powinien dotrzeć do celu wieczorem. Wolontariusze szykują już kolejny transport - tym razem z narzędziami. PCK w Łodzi prosi o przynoszenie nowych ubrań i narzędzi, które mogłyby pomóc w usuwaniu skutków powodzi. Siedziba Czerwonego Krzyża w Łodzi mieści się przy ul. Piotrkowskiej 203/205.