Nowoczesne muzeum dokumentujące historię i zbrodnie sycylijskiej cosa nostra otworzył w ub. wtorek prezydent Włoch Giorgio Napolitano. W ciągu kilku dni masowego napływu zwiedzających zauważono, że niektórzy z nich dosłownie chorują obejrzawszy "kabinę przemocy"; jedną z dziesięciu sal, jakie składają się na ekspozycję. W kabinie, urządzonej jak zalana krwią rzeźnia, przedstawiono między innymi zdjęcia z mafijnych zbrodni i porachunków. Reakcje widzów nakłoniły burmistrza miasta, znanego w całych Włoszech krytyka sztuki Vittorio Sgarbiego, do podjęcia decyzji aby przed wejściem do kabiny rozwiesić ostrzeżenie o drastyczności prezentowanych tam wizerunków oraz zakazać wstępu do muzeum nieletnim. Prasa, która obszernie poinformowała o wydarzeniach w muzeum, wątpi jednak, czy to wystarczy. Silne wrażenia wywołują także inne fragmenty ekspozycji. W "kabinie wymuszeń" czuć swąd spalenizny; to przypomina proceder podpalania lokali i sklepów, których właściciele odmawiają płacenia haraczu. Inne kabiny prezentują życie więzienne mafiosów, rodziny mafijne, związki mafii z Kościołem i polityką. Muzeum dedykowane jest pamięci Leonardo Sciascii, urodzonego na Sycylii pisarza, który w wielu książkach podejmował temat wpływu mafii na codzienne życie mieszkańców wyspy.