Radość z uwolnienia włoskiej dziennikarki Giuliany Sgreny przyćmiła informacja o tragedii, do jakiej doszło wkrótce potem. Amerykański patrol z nieznanych na razie przyczyn ostrzelał samochód, którym uwolniona zakładniczka jechała wraz z agentami włoskiego wywiadu na lotnisko w Bagdadzie. 50-letni zabity Nicola Calipari, który zasłonił swym ciałem Giulianę Sgrenę, ratując jej życie, był szefem ekipy wywiadowczej, która ją uwolniła. Spośród pozostałych pasażerów samochodu ciężko ranny - ma przestrzelone płuco - został inny agent służb specjalnych. Lekko ranni są uwolniona dziennikarka i jeszcze jeden członek ekipy wywiadu. - Żołnierze USA usiłowali ostrzec samochód, kiedy zbliżał się on z duża prędkością do wojskowego punktu kontrolnego w zachodnim Bagdadzie - powiedział wieczorem amerykański rzecznik wojskowy. Kiedy kierowca nie zatrzymał się, żołnierze otworzyli ogień do przedziału silnikowego pojazdu. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, wysłanniczka komunistycznego dziennika "Il manifesto" nie powróci dzisiaj do Rzymu. Nastąpi to najwcześniej jutro. Na razie została przewieziona do amerykańskiego szpitala w stolicy Iraku. Dziennikarka komunistycznego dziennika "Il Manifesto" Giuliana Sgrena została uprowadzona w Bagdadzie 4 lutego. W ostatnich dniach zarówno życiowy partner Sgreny, dziennikarz tej samej gazety Pier Scolari, jak i jej redakcyjni koledzy prowadzili strajk głodowy, domagając się jej uwolnienia. Dwa tygodnie temu w wielkiej demonstracji zorganizowanej przez "Il manifesto" na znak solidarności z porwaną reporterką uczestniczyło w Rzymie pół miliona ludzi. O jej uwolnienie apelował Jan Paweł II oraz kilkakrotnie prezydent Włoch. Papież natychmiast został powiadomiony o uwolnieniu dziennikarki i - jak poinformowały włoskie media - wyraził wielkie zadowolenie. Niepokój o los dziennikarki wzrósł po 16 lutego, kiedy porywacze przesłali włoskim mediom jej dramatyczne nagranie. Przez łzy Giuliana Sgrena mówiła wówczas: "Cały naród włoski musi mi pomóc. Moje życie zależy od was. Naciskajcie na rząd, żeby wycofał wojska z Iraku. Pomóżcie mi. Ten naród nie chce okupacji, nie chce wojsk, nie chce cudzoziemców. Pomóżcie mi wszyscy uratować życie". Swoją redakcję poprosiła wówczas o pokazanie zdjęć irackich dzieci zabitych przez bomby, po to, by - jak wyjaśniła - wszyscy mogli się przekonać, jak naród ten cierpi z powodu okupacji. Redakcja spełniła tę prośbę, a katarska telewizja Al-Dżazira wyemitowała przygotowany przez zespół "Il manifesto"apel o uwolnienie. W materiale argumentowano, że Giuliana Sgrena jest po stronie narodu irackiego i informuje o jego cierpieniach. Władze Włoch wykluczyły możliwość wycofania wojsk, a wywiad tego kraju podjął próby nawiązania kontaktu z terrorystami i rozpoczęcia negocjacji. Nie wiadomo jeszcze, czy kobieta zawdzięcza wolność skuteczności włoskiego wywiadu i prowadzonych z porywaczami rokowań. Giuliana Sgrena, dziennikarka-pacyfistka, krytykowała od samego początku interwencję w Iraku i twierdziła, że wojna ta zakończy się niekontrolowanym przelewem krwi. Została porwana 4 lutego, gdy wyszła z uniwersytetu w Bagdadzie, gdzie rozmawiała z uchodźcami z Faludży. Nie jest jasne, jakie ugrupowanie stoi za jej uprowadzeniem, ponieważ przyznało się do tego kilka grup terrorystycznych. Zobacz także: IRAK - raport specjalny