"Bez amunicji na nic zdadzą się najnowsze systemy uzbrojenia, nawet jeśli będą stały na podwórku gotowe do akcji" - mówi niemiecki minister obrony Boris Pistorius w rozmowie z niemieckim tygodnikiem "Der Spiegel". Niemcy mają problem. Minister o braku amunicji Polityk chce, aby produkcja i zakup amunicji były w najbliższych latach najwyższym priorytetem. "Do 2031 roku musimy i chcemy zainwestować w amunicję zdecydowanie ponad 20 miliardów euro" - podkreśla. W artykule opublikowanym w poniedziałek czytamy, że niemieckiej armii od lat brakuje amunicji, ale długo nikogo to nie niepokoiło. "Po zjednoczeniu Niemiec nową wojnę lądową w Europie Środkowej uważano za praktycznie wykluczoną. Polityka oszczędzała na wojsku, jak tylko się dało. Obowiązywała zasada pokojowej dywidendy" - czytamy. Braki w magazynach niemieckiej armii Wszystko zmieniło się jednak po rosyjskim ataku na Ukrainę, gdy okazało się, że Niemcy nie są w stanie wesprzeć Kijowa dostateczną ilością amunicji. "Der Spiegel" pisze wręcz o "dramatycznej sytuacji" w niemieckiej armii, która ma obecnie do dyspozycji zaledwie około 20 tys. pocisków artyleryjskich 155 milimetrów. Powinna ich mieć dziesięć razy więcej. Jak czytamy, pocisków do armatohaubic PZH 2000 jest tak mało, że niemieccy żołnierze rzadko kiedy mogą ćwiczyć na poligonach z użyciem ostrej amunicji. "Na przykład wtedy, gdy z wizytą pojawi się minister albo sekretarz stanu. W innych sytuacjach muszą zadowolić się amunicją ćwiczebną" - czytamy. Tygodnik przypomina, że w czerwcu niemiecki parlament dał już zielone światło dla kilku umów na zakup amunicji artyleryjskiej i czołgowej o wartości miliardów euro. Ma ona trafić zarówno do Bundeswehry, jak i do ukraińskiej armii. Redakcja Polska '"Deutsche Welle"Autor: oprac. Wojciech Szymański