Turek, który powiedział o 4 ofiarach, został wraz z 48 osobami przetransportowany do włoskiego Bari. Tłumaczył, że wszystko działo się na łodzi ratunkowej. - Wydawało się, że były to dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Ale w ciemnościach nie było dobrze widać, ta łódź w końcu odpłynęła - powiedział rozbitek. Tych doniesień nie potwierdza włoska straż przybrzeżna. Jedno z oficjalnych źródeł twierdzi, że pasażer narodowości tureckiej jest w stanie szoku i nie wie, co mówi. Ewakuację utrudnia pogodaNa pokładzie "Norman Atlantic" przebywa nadal 115 osób. Służby ewakuowały już ponad 350 pasażerów. Operacja przebiega bardzo powoli z powodu fatalnej pogody.Prom znajduje się na Adriatyku między wybrzeżem Włoch i Albanii. Pożar na jednostce został ugaszony po wielu godzinach, ale ratownicy mówią, że wciąż są tam małe ogniska płomieni. Przyczyna pożaru, który wybuchł w pokładowym garażu w niedzielę nad ranem, nadal jest nieznana. Sytuację na pokładzie określa się jako dramatyczną. Pasażerowie i członkowie załogi są skrajnie przemarznięci, wygłodzeni i przerażeni. Są z nimi lekarze i sanitariusze, których przetransportowano tam jednym z helikopterów. W nocy z niedzieli na poniedziałek w skrajnie trudnych warunkach z pokładu zabrano około 100 osób.Wokół promu stoi osiem jednostek z ekipami ratunkowymi, krążą śmigłowce, które stopniowo zabierają ludzi. Prognozy pogody na najbliższe godziny są złe; nadchodzi nawałnica. Śledztwo w sprawie ewentualnych zaniedbań, które doprowadziły do pożaru na promie wszczęła włoska prokuratura.