Statek wycieczkowy "Spirit of Discovery" przedwcześnie zakończył rejs i wrócił do portu, po tym jak napotkał bardzo silny sztorm. 100 osób odniosło rany w wyniku gwałtownego manewru przeprowadzonego podczas złej pogody. Jaka prognoza pogody jest najlepsza? Taka, która jest aktualizowana co 30 minut. Wypróbuj darmową aplikację Pogoda Interia. Zainstaluj z Google Play lub App Store Nieudany rejs na Kanary W poniedziałek wieczorem do portu w Portsmouth w Wielkiej Brytanii przybił statek wycieczkowy "Spirit of Discovery", należący do linii żeglugowej Saga. We wtorek rano pierwsi pasażerowie opuścili jednostkę i zeszli na ląd. Wielu z nich nie będzie zbyt dobrze wspominać tego rejsu. Jednostka wyruszyła z Wielkiej Brytanii w rejs w kierunku Wysp Kanaryjskich 24 października, z około tysiącem osób na pokładzie. Pierwsze 10 dni z zaplanowanego na 14 dni rejsu przebiegło bez zakłóceń. Statek zmierzał do Las Palmas. Trasę żeglugi trzeba było jednak zmienić, ze względu na prognozę pogody, która przewidywała sztorm. Załoga zdecydowała się wówczas obrać za cel port w A Coruñii, na północnym zachodzie Hiszpanii. Kiedy statek zmierzał do Hiszpanii, władze portu zdecydowały o jego zamknięciu. W związku z tym załoga jednostki zdecydowała o skróceniu rejsu i wcześniejszym powrocie do Wielkiej Brytanii, żeby zdążyć przed złą pogodą. Nie udało się. "Spirit of Discovery" nie uciekł przed sztormem Sztorm ostatecznie dogonił statek, kiedy ten znajdował się w Zatoce Biskajskiej. Podczas uderzenia szkwału aktywowane zostały systemy bezpieczeństwa jednostki - statek wykonał gwałtowny zwrot na lewą burtę i zatrzymał się. To właśnie podczas wykonywania manewru wiele osób miało doznać obrażeń. Większość kontuzji miała być niegroźna, jednak cztery osoby trafiły do szpitala, po tym jak statek dopłynął do Wielkiej Brytanii - poinformował rzecznik firmy Saga. Przedstawiciel armatora zapewnił też, że statek "przez cały czas był bezpieczny". Relacja pasażerów Serwis BBC dotarł do jednej z uczestniczek rejsu, 75-letniej Jan Bendall. Brytyjka była na pokładzie jednostki ze swoim mężem. Jak mówi, w pewnym momencie przez radiowęzeł kapitan statku nakazał pasażerom "usiąść lub położyć się", po czym wykonano manewr. Jan Bendall twierdzi, że następnie statek pozostawał w jednym miejscu przez około 15 godzin, czekając aż sztorm się skończy. Kobieta dodała, że część jadalni przekształcono w strefę pierwszej pomocy, a pasażerom poradzono pozostać w kabinach przez resztę soboty i całą niedzielę. Jak wspomina Jan Bendall, przez cały czas załoga oraz kapitan statku informowali pasażerów na bieżąco o sytuacji i zapewniali, że "statek jest bezpieczny". Inny pasażer cytowany przez BBC twierdzi, że na statku "stoły latały" a fale "rzucały ludźmi w górę i w dół". Powrót do Wielkiej Brytanii Po tym jak warunki się poprawiły, statek wyruszył w dalszą drogę i w poniedziałek późnym wieczorem dopłynął do Portsmouth. Jak informuje BBC, w wyniku gwałtownego manewru łącznie rannych miało zostać łącznie 100 osób. Rzecznik Sagi zapewnił, że doszło do "bardzo ograniczonych" szkód w wystroju statku, ale zapewnił że przez cały czas jednostka była bezpieczna. Dodał, że to od pasażerów będzie zależało, czy będą chcieli się udać do szpitala na dalsze leczenie, ponieważ według niego tylko kilka osób może wymagać leczenia. Źródło: BBC *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!