ONZ ocenia, że z Sindżar uciekło co najmniej 400 tysięcy osób. Większość z nich znalazła schronienie w irackim Kurdystanie - w kościołach, meczetach, parkach czy prywatnych domach. Ale co najmniej 20 tysięcy osób koczuje teraz w górach, bez wody i jedzenia. Wiele z takich osób przez kilka dni w upale pieszo pokonywało wiele kilometrów.- Warunki życia tych ludzi pogarszają się z dnia na dzień. Są narażeni na życie w bardzo trudnym miejscu, w dodatku bez wody, a ich potrzeby są ogromne. Dlatego staramy się dostarczyć pomoc tak szybko, jak to tylko możliwe - wyjaśnia rzecznik agendy ONZ do spraw uchodźców Adrian Edwards.Armia Stanów Zjednoczonych, która w ostatnim czasie bombarduje pozycje sunnickich islamistów, zaczęła też dostarczać pomoc humanitarną do potrzebujących jazydów. Pomoc płynie też z Wielkiej Brytanii, Francji i samego Iraku. Po południu w górach rozbił się iracki śmigłowiec wiozący pomoc. Pilot zginął na miejscu.Od kilku miesięcy sunniccy rebelianci zdobywają kolejne miasta na północy Iraku. Ogłosili już też powstanie kalifatu czyli religijnego państwa islamskiego. Ich ofensywa to skutek polityki szyickich władz Iraku, oskarżanych o dyskryminowanie mniejszości sunnickiej.Wczoraj, wywodzący się z kurdyjskiej autonomii prezydent Iraku mianował nowego premiera tego kraju. Został nim Hajder al-Abadi. Zmiana premiera miałaby pomóc uspokoić napięcia między szyitami a sunnitami.