Brak podstawowego wykształcenia rekrutów, wstępujących do Narodowej Armii Afganistanu, stanowi olbrzymie wyzwanie dla instruktorów NATO, usiłujących tworzyć od podstaw siły tego kraju, mające w przyszłości przejąć rolę sił międzynarodowych. Cytowany przez agencję AP jeden z nowych żołnierzy, 27-letni Szahidullah Ahmadi z sił logistycznych przyznaje, iż ma poważne kłopoty, gdy dostaje rozkaz załatwienia czegoś na mieście - po prostu nie jest w stanie odczytać nazw ulic. Obecne plany zakładają zwiększenie liczebności armii afgańskiej z obecnych 92 tysięcy do 134 tys. żołnierzy pod koniec 2011 roku. Przedstawiciele administracji amerykańskiej uważają, że do 2014 roku liczebność armii i policji afgańskiej winna wzrosnąć do łącznie 400 tysięcy ludzi. Takiego zdania jest m.in. specjalny wysłannik administracji USA do regionu Richard Holbrooke, który uważa, że wzmocnienie afgańskich sił ma zasadnicze znaczenie dla przejęcia przez nie odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób Afganistan - jeden z najbiedniejszych krajów świata - będzie mógł w przyszłości finansować utrzymanie tak wielkich sił. W Iraku, gdzie w 2003 roku siły USA rozwiązały armię Saddama Husajna, w ciągu sześciu lat nie udało się stworzyć armii, zdolnej do działania bez amerykańskiego wsparcia. W Iraku Amerykanie mogli jednak korzystać z zasobów, nieistniejących w Afganistanie: kadry emerytowanych wyszkolonych wojskowych czy rzesz najlepiej spośród krajów arabskich wykształconych młodych ludzi. W Afganistanie co najmniej 75 procent społeczeństwa to analfabeci - w armii jednak aż 90 procent żołnierzy nie umie czytać i pisać. Przyczyną tego stanu rzeczy jest wstępowanie do sił zbrojnych młodych ludzi, pochodzących głównie z nizin społecznych, gdzie bardzo niewielu umie czytać. Rekruci wysyłani są na trwające zaledwie dziesięć tygodni szkolenie. Brak podstawowego wykształcenia oznacza, że nowi żołnierze afgańscy nie potrafią korzystać z map czy zrozumieć przepisów wojskowych. Sytuacja jest także zasadniczą przeszkodą w budowaniu niższej kadry oficerskiej. By zmienić ten stan rzeczy, wynajęto amerykańską firmę Pulau Electronics, mającą prowadzić w Afganistanie szkolenia, w wyniku których połowa żołnierzy stanie się "funkcjonalnie piśmienna", co znaczy, że nauczą się podpisać i napisać numer identyfikacyjny własnej broni. Z Afganistanu - przeczytaj relacje reportera INTERIA.PL Marcina Ogdowskiego