"W Ankarze to ma oczywiście dużo większy wydźwięk i ma to znaczenie, że do zamachu doszło w stolicy, a nie we wschodniej części Turcji. Nie jest to jednak nic nowego, terroryści nieraz atakowali na przykład w Stambule" - powiedział doktor Szymański. Jak zaznaczył ekspert, jest jeszcze za wcześnie, by wyciągać wnioski z zamachu. Na pewno można natomiast wskazać podejrzanych: Partię Pracujących Kurdystanu, radykałów z Państwa Islamskiego. Ekspert dodał, że mówi się również o tym, że destabilizacja sytuacji w Turcji może leżeć w interesie rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Do wybuchu doszło w pobliżu stacji kolejowej, gdzie miał się rozpocząć pokojowy marsz protestacyjny przeciwko polityce władz wobec kurdyjskich rebeliantów na południowym wschodzie Turcji.