Były mąż Julii Hudson, siostry piosenkarki, 24 października 2008 roku zastrzelił matkę Jennifer Hudson, 57-letnią Darnell Donerson, oraz 29-letniego Jasona Hudsona, brata gwiazdy, w ich domu na południu Chicago. Trzy dni później policja odkryła w porzuconym samochodzie zwłoki siedmioletniego Juliana Kinga, siostrzeńca Jennifer Hudson. Dziecko zginęło od strzałów w głowę. - Ma Pan serce jak polarna noc. Pańska dusza jest tak mroczna jak przestrzeń kosmiczna - powiedział sędzia Charles Patrick Burns przed odczytaniem wyroku. W czasie trwającego 11 dni procesu oskarżenie starało się wykazać, że do zabójstwa doszło pod wpływem zazdrości. Z zeznań świadków wynikało, że William Balfour wielokrotnie groził żonie, z którą był w tym czasie w separacji, że zamorduje jej najbliższych, jeśli ta będzie chciała odejść od niego. Sędzia Burns wymierzył Balfourowi potrójny wyrok dożywocia za zamordowanie każdej z ofiar oraz 120 lat pozbawienia wolności za napad na dom rodziny Hudsonów i porwanie dziecka. Skazany nie będzie miał możliwości wcześniejszego zwolnienia. Sędzia odrzucił także wniosek obrony Balfoura o ponowny proces. Uzasadniając wyrok sędzia mówił o drastycznym wymiarze zbrodni. Balfour nie przyznał się do winy. Pochodząca z Chicago Jennifer Hudson była obecna na sali sądowej podczas odczytywania wyroku. Piosenkarka i aktorka, nagrodzona Oscarem i Złotym Globem za drugoplanową rolę w filmie "Dreamgirls", była pierwszym świadkiem oskarżenia powołanym w trakcie trwania procesu. Hudson urodziła się i wychowała w biednej i dotkniętej przestępczością dzielnicy Engelwood na południu Chicago.