- Dorn wytacza najcięższe zarzuty, zamiast wniknąć w moje intencje - odpowiada Komorowski. Dorn skierował list otwarty do Komorowskiego w związku z poranną wypowiedzią marszałka Sejmu dla radiowych "Sygnałów Dnia". Odnosząc się do niedzielnego incydentu w Gruzji Komorowski powiedział m.in.: "jaka wizyta, taki zamach, no bo z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera; więc raczej wygląda to na coś bardzo niepoważnego, a przykrego". W liście otwartym do marszałka Dorn podkreślił, że Komorowski odniósł się do niedzielnego incydentu z udziałem prezydentów Polski i Gruzji "w sposób niedopuszczalny tak pod względem treści, jak i formy" i tym samym "uchybił powadze sytuacji i godności sprawowanego przez siebie urzędu". "Ironizowanie na temat faktu ostrzelania kolumny dwóch głów państw ("jaka wizyta, taki zamach", "trzeba ślepego snajpera"), określenie sytuacji jako "niepoważnej" oraz wyrażane z tej okazji głębokie zatroskanie stanem stosunków polsko-rosyjskich muszą się spotkać z dezaprobatą" - napisał Dorn. Ocenił też, że słowa Komorowskiego "współbrzmią" z oświadczeniem ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa, choć - jak zastrzegł - jest przekonany, że stało się to "wbrew intencji" marszałka Sejmu. Ławrow oświadczył, że zajście w Gruzji "to prowokacja czystej wody". "W moim przekonaniu utracił Pan moralną i polityczną legitymację do sprawowania urzędu marszałka Sejmu" - podkreślił Dorn w liście do Komorowskiego. "Z przykrością odnotowuję, że marszałek Ludwik Dorn wytoczył pod moim adresem kolubrynę najcięższych zarzutów politycznych, zamiast wniknąć w intencję i treść moich ironicznych uwag. Domyślam się więc, że kierował się chęcią zaistnienia za wszelką cenę na scenie politycznej" - odpowiedział Komorowski w swoim liście otwartym. Zaznaczył przy tym, że uważa Dorna "za człowieka wybitnie inteligentnego", a "zdolność używania i rozumienia języka ironicznego jest przypisana do inteligencji właśnie". Komorowski podkreślił, że jego wypowiedź, przywoływana przez Dorna, "wynikała z krytycznej oceny władz gruzińskich, a nie polskich". "W moim przekonaniu rolą gospodarzy jest zapewnienie głowie zaprzyjaźnionego państwa nie tylko bezpieczeństwa, ale i komfortu, unikania niezręcznych, czy wręcz mało poważnych sytuacji. A w takiej sytuacji, jak sądzę na podstawie opisów dziennikarskich, znalazła się głowa państwa polskiego. Dla mnie jest oczywiste, że polski prezydent został narażony na zbędne niebezpieczeństwo" - wyjaśniał marszałek Sejmu. Napisał też, że ocenę skutków "daleko idących oskarżeń wobec Rosji" pozostawia do oceny bez ironicznych uwag. W niedzielę po południu w Gruzji konwój samochodów z prezydentami Lechem Kaczyńskim i Micheilem Saakaszwilim został zatrzymany przy granicy z Osetią Południową. W pobliżu rozległy się strzały. Nikomu nic się nie stało. Kolumna samochodów miała jechać z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. Po incydencie prezydenci wrócili do Tbilisi.