"Nie solidarność jest najważniejsza, tylko bezpieczeństwo" - oznajmił Bakondi, odnosząc się do słów szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera. W wywiadzie dla poniedziałkowego "Der Tagesspiegel" Juncker powiedział, że system kwot osiedlania uchodźców opiera się na zasadzie solidarności, ta zaś oznacza, że "nie należy pozostawiać państw śródziemnomorskich samych sobie z dramatem uchodźców". Na Węgrzech 2 października odbędzie się referendum w sprawie kwot osiedlania uchodźców, w którym Węgrzy będą odpowiadać na pytanie: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzać również bez zgody parlamentu obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?". Premier Orban powiedział, że referendum ma mu pomóc w walce o zaostrzenie polityki imigracyjnej w UE, która w przeciwnym wypadku stanie przed widmem wystąpienia kolejnych państw ze Wspólnoty. Bakondi wyraził we wtorek nadzieję, że referendum będzie "silnym komunikatem dla Brukseli". Komisja Europejska zaproponowała 4 maja br. reformę unijnej polityki azylowej, która zakłada wprowadzenie stałego systemu podziału uchodźców, uruchamianego w sytuacji kryzysowej. Jeśli do jakiegoś kraju napłynie nieproporcjonalnie duża liczba uchodźców, o połowę większa niż ustalony z góry limit, to nowi uchodźcy byliby automatycznie rozsyłani do innych państw według nowego systemu. Kraje niechętne przyjmowaniu uchodźców mogłyby odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale w zamian musiałyby zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą. Pieniądze trafiłyby do kraju, który przejmie odpowiedzialność za danego uchodźcę. Polska oraz inne kraje Grupy Wyszehradzkiej zdecydowanie odrzuciły tę propozycję. Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska