Zarzuty są bardzo poważne: ukraińskie siły rządowe miały wielokrotnie zaatakować pozycje prorosyjskich separatystów amunicją kasetową. Najwyraźniej bomby spadły też na dzielnice mieszkalne w centrum Doniecka. Organizacja ochrony praw człowieka Human Rights Watch (HRW) wymienia dwanaście takich miejsc, gdzie użyte zostały bomby. W badaniu przeprowadzonym na Ukrainie i opublikowanym we wtorek (21.10) na łamach "New York Times" HWR mówi o sześciu ofiarach śmiertelnych. Wśród nich był Szwajcar, współpracownik Czerwonego Krzyża. Badania resztek amunicji wykazały, że bomby kasetowe zostały wystrzelone podczas ataków na Donieck 2 i 5 października z obszaru, gdzie znajdowały się ukraińskie siły rządowe. Mieszkańcy mieli też znaleźć na okolicznych polach resztki ładunków. Rząd w KIjowie odpiera te zarzuty. - Oskarżenia te są bezpodstawne - powiedział rzecznik Ministerstwa Obrony Ukrainy. Rzecznik rządu Władysław Sełezniow podkreślił, że "w ogóle nie używa się tych zakazanych bomb". Za ataki na osoby cywilne są odpowiedzialni prorosyjscy separatyści. Międzynarodowa konwencja o zakazie używania amunicji kasetowej z 2008 roku została podpisana przez 113 państw. Nie podpisały jej m.in. Ukraina i USA. Niemcy zobowiązały się w 2006 roku do niestosowania tej amunicji i jej zniszczenia. Pociski nazywane "bombami kasetowymi" w chwili eksplozji uwalniają dziesiątki lub nawet setki mniejszych ładunków, tzw. "bomblets" i są w stanie zaminować ogromne obszary. Ustalenie, kto je wystrzelił, jest bardzo trudne. Z analizy Human Rights Watch wynika, że także separatyści użyli przypuszczalnie amunicji kasetowej. Ataki na osoby cywilne zarzucają sobie obydwie strony konfliktu. Według ONZ zginęło w nim już 3 tys. 700 osób. DW, afp, rtre, dpa, NYT /oprac. Elżbieta Stasik Redakcja Polska Deutsche Welle