Zaznaczył, że te dwa bałkańskie kraje zdały egzamin, czego nie może powiedzieć o państwach członkowskich. Jego zdaniem brak decyzji nie jest porażką rozszerzenia, ale "krótkoterminowym kryzysem". Tusk wyraził nadzieję, że uda się przezwyciężyć pat w tej sprawie. Natomiast przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker wyraził zawód z powodu tego, że kraje nie potrafiły znaleźć jednomyślności w tej kwestii. Morawiecki: To kryzys "To pokazuje słabość europejskości u niektórych państw, zwłaszcza Europy Zachodniej, bo kilka najbogatszych państw wstrzymuje te negocjacje, do których zresztą UE się zobowiązała" - powiedział szef polskiego rządu. Według nieoficjalnych informacji, jakie docierały do dziennikarzy w trakcie szczytu, Francja była jedynym krajem blokującym decyzję o otwarciu rozmów akcesyjnych zarówno dla Albanii, jak i cieszącej się większym poparciem i lepiej ocenianej Macedonii Północnej. Dania i Holandia, które były zdecydowanie niechętne w przypadku Albanii, były gotowe zgodzić się na zielone światło dla Macedonii Północnej. "Jesteśmy w martwym punkcie i możemy liczyć tylko na to, że w rozmowach kuluarowych i poprzez naszą dyplomację będziemy w stanie przyczynić się do tego, żeby przed szczytem Rady Europejskiej w Chorwacji w maju przyszłego roku, doszło do podjęcia odpowiedniej decyzji" - podkreślił Morawiecki. Jak ocenił, cała sytuacja pokazuje, że w UE trwa kryzys w "rozumieniu europejskości". Dodał, że Polska podkreśla, jak ważne ze strategicznego punktu widzenia jest dalsze rozszerzanie Wspólnoty. "Polska, opowiadając się za bezpieczeństwem naszych zewnętrznych granic, mocno kładzie nacisk na geograficzne niejako dopełnienie Europy" - powiedział szef rządu. UE obiecywała, że po spełnieniu odpowiednich warunków droga do rozpoczęcia negocjacji dla krajów Bałkanów Zachodnich zostanie otwarta. Jak mówił w środę unijny komisarz ds. rozszerzenia Johannes Hahn, brak decyzji UE wzmocniłby pozycje innych graczy w regionie, którzy mogą wypełnić "próżnię". Na Bałkanach Zachodnich aktywne są Rosja, Chiny i Turcja. Premier Włoch: To historyczny błąd Komentując sytuację po obradach szczytu, szef włoskiego rządu Giuseppe Conte ocenił, że dyskusja w tej sprawie "źle się skończyła". "Nie było konieczne otwarcie rozmów, wystarczyło rozpoczęcie procedury. To był historyczny błąd. Wyrażam bliskość z Albanią i Macedonią Północną" - oświadczył Conte na konferencji prasowej. "Brak otwarcia negocjacji to wielki policzek" - dodał. Conte zapowiedział, że już w listopadzie Włochy zaproponują powrót do tej kwestii na forum Rady do Spraw Ogólnych. "Jeśli Europa wywołuje taki niepokój na Bałkanach Zachodnich, to nie tylko siebie stawia w niekorzystnej sytuacji, ale ryzykuje, że będzie działać na korzyść innych krajów, które zamierzają poszerzyć strefę swoich wpływów" - oświadczył premier Włoch. Odnosząc się do kwestii amerykańskich ceł na towary z krajów UE, Conte podkreślił, że "tylko 6 proc. z nich dotyczy Włoch". "Ale i tak nas bolą. Już pracujemy nad krokami, by to zrekompensować" - zapewnił. Szef rządu odpowiedział też na pytanie o rolę Włoch w nowej kadencji Parlamentu Europejskiego. "Jesteśmy jej filarem. Bądźcie spokojni, Włochy pełnią swą rolę, ważną rolę" - zaznaczył. Conte wskazał na udział przedstawicieli Włoch w unijnych instytucjach, m.in. fakt, że David Sassoli jest przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. "To wam nie wystarcza?" - zapytał.