Trump jest podejrzewany o fałszowanie dokumentacji biznesowej. We wtorek stanął przed nowojorskim sądem, gdzie postawiono mu 34 zarzuty. Sprawa dotyczy przede wszystkim wydarzeń z 2016 roku, kiedy tuż przed wyborami prezydenckimi Trump miał zlecić zapłacenie 130 tysięcy dolarów na rzecz Stormy Daniels. To gwiazda filmów dla dorosłych, która w zamian miała utrzymywać tajemnicę o romansach miliardera. Sam Trump do winy się nie przyznaje. Amerykański establishment nie zostawia na nim suchej nitki, ale nieoczekiwanie były prezydent dostał słowa wsparcia zza oceanu. Konkretnie z Rosji. "Zugzwang liberalizmu" Głos postanowiła zabrać Marija Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jej zdaniem "sprawa Trumpa" oznacza "postawienie zarzutów karnych przez władze amerykańskie byłemu prezydentowi USA, który ma ambicje polityczne i plany na przyszłą prezydenturę". Rzeczniczka dodaje, że dzieje się to "na tle reżimu Białego Domu mierzącego poziom demokracji w niepodległych krajach". Zacharowa uważa też, że "sprawa Trumpa" to "wieloletnia bezprecedensowa presja wywierana na amerykańskiego biznesmena i polityka przez amerykańskie elity i władze, które jednocześnie wysuwają roszczenia wobec suwerennych krajów na podobnych podstawach". Całość swoich rozważań o działaniach władz sądowych w USA określiła jako "zugzwang liberalizmu". Zugzwang to termin szachowy, który opisuje sytuację kiedy atakujący wykonuje ruch, powodujący natychmiastowe pogorszenie jego sytuacji. Jak oskarżenie Trumpa pogarsza sytuację USA, Zacharowa już nie wyjaśnia. Być może jest zaskoczona tym, że w krajach zachodnich po złamaniu prawa ponosi się tego konsekwencje.