Trump śledził przebieg operacji wraz z wiceprezydentem Mikiem Pencem oraz szefem Pentagonu Markiem Esperem. Prezydent USA zasugerował, że może nakazać opublikowanie filmu z zabicia Bagdadiego, by świat dowiedział się, że szef IS nie zginął jak bohater, a swoje ostatnie momenty spędził "płacząc", "skamląc" i "krzycząc". Bagdadi - według słów Trumpa - wysadził się podczas operacji amerykańskich sił specjalnych w północno-zachodniej Syrii. "Był chorym i zdemoralizowanym człowiekiem i teraz go nie ma" - oświadczył w przemówieniu w Białym Domu prezydent, podkreślając, że była to "wielka noc dla USA i świata". Stany Zjednoczone "pociągnęły do odpowiedzialności terrorystę numer jeden na świecie" - dodał. W jego ocenie to sukces większy niż zabicie w 2011 roku przez amerykańskie oddziały w Pakistanie Osamy bin Ladena podczas prezydentury Baracka Obamy. "Bandyta, który chciał tak bardzo zastraszać innych spędził swoje ostatnie chwile w całkowitym strachu, panice i obawie, był przerażony amerykańskimi oddziałami idącymi po niego" - mówił Trump. Szef IS na koniec swojego życia miał płakać i ukryć się na końcu tunelu bez wyjścia, wysadził się w nim wraz z trójką dzieci, a po wybuchu tunel częściowo zawalił się - relacjonował prezydent USA. Jak powiedział, ciało terrorysty zidentyfikowano 15 minut po jego śmierci; testy DNA potwierdziły, że w jest to szef IS. W ocenie Trumpa Bagdadi "zginął jak pies i tchórz". W operacji oprócz Bagdadiego zabito i schwytano też innych dżihadystycznych bojowników. Nie zginął w niej żaden żołnierz USA. W szeroko zakrojonej militarnej misji udział brały amerykańskie okręty wojenne oraz drony.Więcej TUTAJ.