"Stany Zjednoczone chcą, aby Turcja powstrzymała inwazję, wdrożyła natychmiastowe zawieszenie broni i rozpoczęła negocjacje z siłami kurdyjskimi w Syrii w celu położenia kresu przemocy. USA nigdy nie dały +zielonego światła+ do ataku na Kurdów" - powiedział Pence i dodał, że na wniosek Trumpa wkrótce odwiedzi Turcję. Według Pence'a Trump podczas rozmowy telefonicznej z Erdoganem był "bardzo stanowczy", natomiast prezydent Turcji obiecał, że "nie przeprowadzi ataku na miasto Ajn al-Arab (kurd. Kobane)". Nałożono sankcje na tureckich ministrów Wcześniej w poniedziałek Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze o nałożeniu sankcji na trzech tureckich ministrów. Sankcjami objęci zostali ministrowie energii Fatih Donmez, obrony Hulusi Akar i spraw wewnętrznych Suleyman Soylu. Ich aktywa w Stanach Zjednoczonych zostały zamrożone, a ich międzynarodowe transakcje w dolarach są zablokowane. Restrykcje dotknęły także całe ministerstwa obrony i energii. Według AFP poniedziałkowy dekret amerykańskiego prezydenta umożliwia nakładanie sankcji na wielu innych przedstawicieli tureckiej władzy, na razie jednak ograniczono się do trzech ministrów. Wcześniej Waszyngton zapowiadał, że w ten sposób ukarane zostaną osoby, które są odpowiedzialne za poważne naruszenia praw człowieka, utrudniają doprowadzenie do zawieszenia broni w Syrii, uniemożliwiają przesiedleńcom powrót do domu i przyczyniają się do przymusowej repatriacji uchodźców. "Jeśli operacja Turcji będzie kontynuowana, pogorszy to już poważny i narastający kryzys humanitarny, co może mieć katastrofalne konsekwencje - oświadczył sekretarz stanu USA Mike Pompeo - Aby uniknąć dalszych sankcji, Turcja musi natychmiast zakończyć jednostronną ofensywę w północno-wschodniej Syrii i wznowić dialog ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie bezpieczeństwa w regionie". AFP podkreśla, że także Kongres USA grozi szybkim przyjęciem znacznie szerszych sankcji gospodarczych wobec Turcji. W grę wchodzi wstrzymaniu negocjacji na temat umowy handlowej z Turcją, wartej 100 mld dolarów oraz podwyższenie do 50 proc. ceł na turecką stal. 1000 amerykańskich żołnierzy pozostanie w Syrii Trump oświadczył w poniedziałek, że w Syrii pozostanie ok. 1000 amerykańskich żołnierzy, którzy mieli wkrótce powrócić do swojego kraju. Ich zadaniem ma być kontrolowanie sytuacji w związku z turecką inwazją i reakcja na ewentualne odradzanie się Państwa Islamskiego. Trump poinformował, że amerykańscy żołnierze "pozostaną w regionie", aby monitorować sytuację i aby "zapobiec powtórzeniu się sytuacji z 2014 r., kiedy zaniedbano groźby ze strony Państwa Islamskiego, które następnie zajęło wiele terenów w Syrii i Iraku". Wyjaśnił, że grupa ok. 1000 żołnierzy pozostanie w garnizonie At-Tanf na granicy jordańsko-syryjskiej. W niedzielę Trump nakazał wycofanie na południe niewielkich sił USA, stacjonujących jeszcze w Syrii, by znalazły się dalej od miejsc, gdzie Turcja prowadzi ofensywę przeciw syryjskim Kurdom. Turcja od środy prowadzi inwazję wojskową w północno-wschodniej Syrii. Atak jest wymierzony w siły kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG), które Ankara uważa za terrorystów; są one jednak wspierane przez Zachód i stanowią trzon Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały decydującą rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego w Syrii; SDF kontrolują obecnie większość północnych terenów tego kraju.