Większość frakcji politycznych w Parlamencie Europejskim krytycznie oceniła we wtorek projekt liberalizacji usług portowych w Unii Europejskiej. Eurodeputowani zapowiadają, że odrzucą projekt podczas środowego głosowania. Najwięcej sprzeciwu wzbudził zapis dopuszczający tzw. samodzielną obsługę w portach przez załogi statków. Miałoby to położyć kres monopolowi portowych dokerów na rozładunek i załadunek statków oraz pozwolić armatorom na zatrudnianie własnego personelu. Sprawozdawca, Niemiec Georg Jarzembowski (CDU) przekonywał, że UE potrzebuje nowego prawa w zakresie usług portowych, by rozbić istniejące monopole usługodawców i umożliwić nowym usługodawcom udział w przetargach na niektóre prace. Podkreślił, że dyrektywa będzie przydatna również dla konsumentów, jako że spowoduje "lepsze i tańsze warunki obsługi w portach". Eurodeputowani podkreślali, że zaproponowany przez KE dokument właściwie niczym nie różni się od projektu dyrektywy w tej sprawie, który Parlament odrzucił w całości dwa lata temu. Takie zdanie wyrazili także polscy eurodeputowani, zapowiadając głosowanie przeciw. Wczoraj przed Parlamentem Europejskim protestowało około 10 tysięcy dokerów. Niestety manifestacja nie przebiegała spokojnie - było głośno i gorąco. W ruch poszły petardy, kamienie i butelki, a strasburska policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego. Dokerzy chcieli przekonać eurodeputowanych, by odrzucili projekt dyrektywy w sprawie liberalizacji usług portowych w Unii. - Nie może tak być, aby marynarze sami rozładowywali statki, bo my stracimy pracę - mówili organizatorzy protestu. Zobacz zdjęcia z zamieszek w Strasburgu