Komisja w swoim liście do Lynch poprosiła ją o dokładne przedstawienie i opisanie jej zaangażowania w śledztwo FBI oraz o odpowiedź, czy kiedykolwiek zapewniała zaufanych pani Clinton, że prowadzone dochodzenie "nie będzie się zbytnio zagłębiać w sprawę". Były dyrektor FBI James Comey oświadczył publicznie podczas przesłuchania przed komisją, że Lynch starała się wpłynąć na to, jak relacjonował on dochodzenie w sprawie wykorzystywania przez Clinton prywatnych skrzynek poczty elektronicznej do celów służbowych w trakcie sprawowania funkcji sekretarza stanu. "Chciała, bym nie nazywał tego 'dochodzeniem', lecz 'sprawą', co zdziwiło mnie i zaniepokoiło" - powiedział. Dodał, że inne zachowania Lynch - "o których nie może jeszcze mówić" - wzbudziły w nim wątpliwości co do jej bezstronności i dlatego zdecydował się "wziąć na siebie" sprawę przedstawienia wyników śledztwa w sprawie Clinton. Wysłany do Lynch list podpisało troje senatorów - Demokratka Dianne Feinstein, Republikanin Lindsey Graham i Demokrata Sheldon Whitehouse. Listy wysłano także do członkini sztabu wyborczego Clinton Amandy Renteria oraz do Leonarda Benardo i Gail Scovell z Fundacji Społeczeństwa Otwartego. Benardo miał uczestniczyć w przekazywaniu korespondencji e-mailowej od Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC) sugerującej, że Lynch zapewniła Renterię, iż śledztwo w sprawie Clinton "nie pójdzie zbyt daleko". W kwietniu "New York Times" poinformował, że FBI przejęło zdobyte prawdopodobnie przez rosyjskich hakerów dokumenty, z których jeden głosił, iż "pracownik Partii Demokratycznej wyraził pewność, że pani Lynch nie pozwoli, by śledztwo w sprawie Clintonów zaszło za daleko". "Washington Post" podał podobne informacje w maju, przy czym zawierały one więcej szczegółów - w tym to, że ówczesna przewodnicząca DNC Debbie Wasserman Schultz napisała do Benardo maila z sugestią, że Lynch prywatnie zapewniła Renterię, iż "śledztwo nie zajdzie za daleko". Comey przyznał w związku z dochodzeniem w sprawie Clinton, że zarówno ona, jak i jej współpracownicy obchodzili się beztrosko i nieodpowiedzialnie z informacjami tajnymi, ale nie widział on podstaw do postawienia zarzutów karnych. Z Waszyngtonu Joanna Korycińska