Napięcie wokół Gibraltaru wzrosło pod koniec ubiegłego miesiąca, gdy z gibraltarskich statków zrzucono do morza głazy w celu utworzenia sztucznej rafy jako siedliska dla ryb. Hiszpania twierdzi, że rafa utrudni połowy jej rybakom. W ramach retorsji wprowadziła drobiazgowe kontrole na granicy z Gibraltarem, co zaowocowało długimi kolejkami osób udających się tam do pracy oraz turystów.Choć władze Wielkiej Brytanii, Gibraltaru i Hiszpanii oświadczyły wcześniej, iż wizyta brytyjskich okrętów wojennych w gibraltarskim porcie była od dawna zaplanowana, niektórzy Hiszpanie uważają ją za prowokacyjną. Fregata wpłynęła do portu około godz. 10 czasu polskiego. Godzinę później zawinął tam okręt zaopatrzeniowy RFA Lyme Bay. Wchodzą one w skład liczącego cztery okręty wojenne i pięć jednostek pomocniczych zespołu, który około tydzień temu wypłynął z baz Royal Navy w Portsmouth i Plymouth, by uczestniczyć w ćwiczeniach prowadzonych z różnymi sojusznikami na Morzu Śródziemnym i w Zatoce Perskiej. Próba odwrócenia uwagi? W wywiadzie dla poniedziałkowego wydania niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung" pierwszy minister czyli szef autonomicznych władz Gibraltaru Fabian Picardo zarzucił Hiszpanii, że inspiruje konflikt w celu odwrócenia uwagi opinii publicznej od zarzutów korupcyjnych wobec rządzącej Partii Ludowej. Jak zaznaczył, budowa sztucznej rafy była konieczna dla odtworzenia zasobów ryb, przerzedzonych nadmiernymi połowami. Hiszpania kwestionuje brytyjską suwerenność nad Gibraltarem, gdzie mieszka 30 tys. ludzi, a w gospodarce dominuje działalność zarejestrowanych tam banków i firm hazardu internetowego oraz turystyka. Londyn konsekwentnie deklaruje, że nie zgodzi się na żadne kompromisy w sprawie swego sprawowanego od ponad 300 lat zwierzchnictwa nad tym terytorium.