Daniel Wańczyk: W ostatnim czasie rosyjskie media mówią o Tatarstanie głównie w kontekście zamachów terrorystycznych, zabójstw na tle religijnym, lub operacji specjalnych. Czy dziś w republice rzeczywiście odczuwa się radykalizację nastrojów i wzrost niepokoju? Lejla Almazowa: - Przez długie lata Tatarstan uchodził za najbardziej pokojową republikę w Rosji, republikę, która potrafi godzić interesy różnych wyznań oraz rozwiązywać spory wewnątrz samego islamu. Taki stan rzeczy utrzymywał się do 2010 roku, kiedy to zaczęły pojawiać się coraz silniejsze spory, w 2012 miały miejsce zamachy na przedstawicieli Duchowego Zarządu Muzułmanów Tatarstanu - ranny został mufti republiki Iłdus Fajzof, a jego zastępca Waliullah Jakupow został zastrzelony. - Do tego doszły starcia z muzułmańskimi bojownikami, głównie na terenie osiedli przez nich zamieszkiwanych. Nie da się zatem ukryć, że w ostatnich latach sytuacja stała się bardziej napięta i trudno oskarżać media o jakieś wyolbrzymianie - fakty są jednoznaczne. Szukając przyczyn takiego stanu rzeczy, wskazałabym przede wszystkim na niewłaściwą politykę państwa: państwo coraz silniej miesza się w religię próbując odgórnie narzucić społeczeństwu swój punkt widzenia na rozwój islamu, nie biorąc pod uwagę naturalnych procesów, jakie mają miejsce w islamskiej ummie. Wcześniej o Tatarstanie mówiono głównie w związku z dążeniami do rozszerzenia autonomii, czy wręcz do niepodległości. Teraz na pierwszy plan wysuwają się konflikty wewnątrz republiki, a mówiąc ściślej wewnętrzne konflikty muzułmanów. Czy możemy zatem mówić o pewnym przesunięciu akcentów? - Rzeczywiście, teraz naszym głównym problemem nie są polityczne relacje na poziomie centrum - republika, a wewnętrzne konflikty muzułmanów zamieszkujących Tatarstan. W związku z tym władze republiki i władze federacji znalazły się niejako w jednym obozie, którego głównym celem jest przeciwdziałanie radykalnemu islamowi. A skąd ten radykalizm? - Tutaj mamy do czynienia z bardzo złożonym procesem. Po pierwsze, w Tatarstanie, po 70 latach władzy sowieckiej przerwana została ciągłość tradycji, która wcześniej związana była głównie z sufizmem. Teraz ową pustkę próbują wypełnić nowi liderzy, którzy ze względu na brak odpowiednich instytucji nie mają możliwości pobierania nauk u siebie, wyjeżdżają więc zagranicę do Arabii Saudyjskiej, Egiptu, Tunezji, Jordanii czy choćby do Turcji, gdzie dostrzegają potężny kontrast pomiędzy tamtejszymi tradycjami, a wymierającymi tradycjami Tatarstanu. Ten swoisty neofityzm przejawia się właśnie w postaci radykalizacji postaw. Po drugie, na problem Tatarstanu należy spojrzeć także w nieco szerszym kontekście. Otóż obecnie mamy do czynienia z ogólnoświatowymi procesami zachodzącymi wewnątrz islamu, polegającymi na jego fundamentalizacji. - Jest to związane z tym, że muzułmanie uczą się żyć w świecie niezwiązanym z ich tradycją - na przykład muzułmanie w Europie starają się być muzułmanami niezależnie od odmiennej kultury, wewnątrz której funkcjonują. W związku z tym potrzebują także silniejszych, bardziej wyrazistych środków samoidentyfikacji, które staną się substytutem tradycji. - Te globalne procesy przenikają także do Tatarstanu i walkę z nimi uważam za całkowicie bezskuteczną, choć dzisiejsza władza zupełnie tego nie rozumie. Próba walki nie z radykalnym, a z fundamentalnym islamem, prowadzi właśnie do radykalizmu. Władze powinny zrozumieć, że fundamentalizacja niektórych warstw społecznych to normalny proces, który ma pełne prawo rozwijać się w ramach funkcjonującego systemu prawnego. To prawo dotyczy także muzułmanów i nie powinno się im tego zabraniać. - To właśnie ciągłe ataki ze strony władz sprawiają, że fundamentalizm przeradza się w radykalizm i doprowadza do licznych patologii. Gdyby tak się nie działo, to możliwe byłoby pokojowe współegzystowanie fundamentalistycznych muzułmanów, tradycyjnych muzułmanów i wyznawców innych religii. Poza tym ruchy fundamentalistyczne zawsze będą przyciągały tylko niewielką część społeczeństwa, stanowiąc swoisty lokalny koloryt. A co dokładnie ma Pani na myśli mówiąc o możliwości rozwoju grup religijnych o charakterze fundamentalistycznym? Czy proces ten powinien zezwalać także na polityzację tych grup? - Nie, absolutnie nie mam na myśli zakładania partii politycznych o charakterze religijnym, zresztą jak wiadomo prawo nie dopuszcza takiej możliwości. Mam na myśli raczej możliwość społecznej, a nie politycznej samorealizacji. Prowadziłam badania w Tatarstanie i Republice Baszkirii i wiem, że tym ludziom marzy się na przykład otwarcie muzułmańskiego przedszkola, gdzie ich dzieci byłyby wychowywane zgodnie z duchem ich tradycji. Poza tym szkoły i meczety, czyli jednym słowem muzułmańska infrastruktura. - Oczywiście są i tacy eksperci, których zdaniem fundamentalizm należy zwalczać, jednak swoje tezy stawiają oni odgórnie, nie licząc się z rzeczywistymi procesami jakie obecnie zachodzą w muzułmańskich społeczeństwach. Niestety to właśnie tych ekspertów przeważnie słucha władza, czego późniejszym skutkiem są takie tragedia jak ta sprzed roku. A czy wydarzenia arabskiej wiosny wpływają jakoś na sytuację w Tatarstanie? - Nie jestem specjalistką od Bliskiego Wschodu, ale osobiście wydarzenia związane z arabską wiosną odczytuję jako proces demokratyzacji. Na Zachodzie demokratyzację przeważnie łączy się ze świeckim państwem, a przecież demokratyzacja równie dobrze może prowadzić do islamizacji. Na przykład w Egipcie przed rewolucją władza miała świecki charakter, a teraz, jeśliby rzeczywiście dopuścić demokratyczny wybór, to w Egipcie ustanowiono by szariat, jako że większość społeczeństwa się za nim opowiada. Demokracja nie jest więc jednoznaczna z przyjęciem zachodnich wartości. Demokracja to wolność wyboru i wolność wyrazu. Szukając dalszych analogii i różnic, jak Pani odbiera coraz częstsze porównywanie obecnej sytuacji w Tatarstanie do Dagestanu? - Wewnątrzislamskie procesy odgrywają znaczącą rolę zarówno w Dagestanie, skąd niedawno wróciłam, jak i w Tatarstanie. Jednak jeżeli przyjrzeć się nieco bardziej wnikliwie, to sytuacja w obydwu republikach jest zdecydowanie odmienna. Po pierwsze na Kaukazie są bardzo silne tradycje sufickie i główny konflikt rozgrywa się właśnie pomiędzy wyznawcami sufizmu, a salafitami. - W Tatarstanie natomiast sufizm jest bardzo słabo obecny - dzisiaj w Tatarstanie nie znajdzie Pan ani jednego żywego sufickiego mistrza. U nas główny konflikt rozgrywa się na linii tak zwanego tradycyjnego islamu, choć to pojęcie bardzo umowne i nikt nie potrafi go dokładnie zdefiniować i salafitami. - Poza tym samo podejście do kwestii religijnych w Tatarstanie dalece odbiega od religijności Dagestańczyków. Przecież w Dagestanie muzułmanie stanowią około 97% ludności, z czego przynajmniej na piątkowe modlitwy do meczetu uczęszcza około 40%. W Tatarstanie natomiast 46% to Rosjanie, a 54% Tatarzy i Baszkirzy (muzułmanie), spośród których regularnie do meczetów chodzi jedynie 4-8%. Podsumowując różnią nas kwestie religijne, demograficzne i nacjonalne. Jeżeli jesteśmy przy kwestiach narodowych i demograficznych, to jaki wpływ na sytuację w Tatarstanie ma rosnąca imigracja z Azji Środkowej i Kaukazu? - Mówiąc o emigrantach z Azji środkowej i Kaukazu w kontekście nastrojów religijnych, należy podkreślić, że imigranci nie są liderami islamskimi w Tatarstanie - liderzy zawsze będą miejscowi, choć często wykształceni zagranicą. - Oczywiście imigranci w swojej masie wpływają na różne procesy, na przykład dzisiaj w niektórych meczetach 80% wiernych na modlitwach stanowią imigranci - nie wszystkim się to podoba, imami skarżą się, że wierni nie rozumieją języka tatarskiego, imigranci z kolei domagają się większych wpływów w meczetach. - Poza tym przybysze z Azji, czy z Kaukazu są zdecydowanie bardziej religijni niż sami Tatarzy. Dodatkowo kaukascy emisariusze mogą zajmować się werbowaniem ludzi w meczetach do swoich organizacji - to się zdarza. - Nie zapominajmy jednak, że zdecydowana większość imigrantów przyjeżdża w celach zarobkowych - potrzebują pracy, by utrzymać rodzinę, a angażowanie się w walkę religijną byłoby dla nich w tej sytuacji niepoważne. Jak Pani patrzy na dzisiejszą tożsamość Tatarstanu - republika wewnątrz federacji rosyjskiej, styk kultur Zachodu i islamu. Jakie czynniki maja tutaj decydujące znaczenie? - Ze smutkiem muszę stwierdzić, że tożsamość Tatarów, nasza samoidentyfikacja jest coraz słabsza i głównym winowajcą takiego stanu rzeczy jest władza centralna. Przykład pierwszy z brzegu - egzamin państwowy po ukończeniu szkoły średniej [Yediniy gosudarstvenniy ekzamen, EGE - odpowiednik polskiej matury - przyp. red.]. Od 2009 roku egzamin można zdawać wyłącznie w języku rosyjskim, tak wiec tatarskie szkoły średnie zostały prawie bez uczniów - żaden rodzic nie pośle dziecka do szkoły, po której nie ma szans zdania egzaminu - to typowy przykład polityki rusyfikacyjnej. - Władza nie dostrzega korzyści płynących z wielokulturowego społeczeństwa i próbuje wszystko odgórnie ujednolicać. Islam, o którym już tyle mówiliśmy, obok języka jeden z najważniejszych czynników tożsamości także próbuje się odgórnie zdławić. Obawiam się więc, że jeżeli polityka nie ulegnie zmianie, to już niedługo kultura Tatarstanu będzie przejawiać się jedynie w pamiątkach sprzedawanych na bazarach. To nie jest optymistyczna perspektywa... - Bo ja nie jestem optymistką w tej kwestii, my zawsze popadamy w skrajności. Albo rozpad federacji i niepodległość Tatarstanu, albo silna centralizacja i zanik samodzielnej tożsamości. Dla mnie obydwa warianty są złe. Jak pokazują przykłady innych republik, uzyskanie niepodległości szybko doprowadza do ruiny gospodarki i wojny. Z kolei zanik kultury tatarskiej to wielka tragedia. Potrzebne są dalekosiężne plany i przemyślana strategia, której na dany moment nie ma. Lejla Almazowa, doktor filozofii, kierownik Etnokulturowego Centrum Kształcenia przy Kazańskim Uniwersytecie Państwowym, pracownik Wydziału Islamoznawstwa Instytutu Historii im. Sz. Mardżani Akademii Nauk Republiki Tatarstanu, stypendystka Fundacji Fulbrighta na Uniwersytecie w Michigan. Artykuł opublikowany w najnowszym numerze "New Eastern Europe"