W ostatnich dniach na Gazę spadło co najmniej kilkaset rakiet. Wiele domów jest albo uszkodzonych albo całkowicie zrujnowanych. Abdulrahman ma ponad 30 lat. Mieszka z żoną i czwórką dzieci we wschodniej dzielnicy miasta Gaza, wielokrotnie bombardowanej w czasie poprzednich konfliktów. Z domu ewakuował się, gdy pierwsze bomby zaczęły spadać na Gazę. Kiedy dzisiaj wrócił do domu, zobaczył, że nie ma dachu, a odłamki kompletnie zniszczyły mu sypialnię, salon, łazienkę i pokoje dzieci. "Dla Izraela my nie jesteśmy ludźmi. Jesteśmy kimś gorszym" - mówi. Również przydomowy ogród Abdulrahmana jest teraz ruiną. Rakiety zabiły kury i króliki, zniszczyły też drzewa. Palestyńczyk twierdzi, że w zeszłym roku skończył remont domu, co kosztowało go kilkanaście tysięcy dolarów. "Jestem cierpliwy. Z pomocą bożą będę się odbudowywał. Ale mam też nadzieję na wsparcie Hamasu. Oni pomagają ludziom, którzy cierpią przez Izrael" - dodaje mężczyzna w rozmowie ze specjalnym wysłannikiem Polskiego Radia. W Strefie Gazy nikt nie ma wątpliwości, że zwycięzcą ośmiodniowego konfliktu jest Hamas. Palestyńczycy powtarzają, że każda izraelska rakieta, która spadła na Gazę, przysporzyła Hamasowi nowych zwolenników. ONZ ocenia, że w czasie ośmiu dni bombardowań w Gazie zginęło 158 Palestyńczyków. Według źródeł izraelskich, palestyńskie rakiety zabiły w sumie pięciu mieszkańców Izraela.