W rosyjskich mediach Arnold Meri przedstawiany jest jak bohater i ofiara równocześnie, jego przypadek pokazywany jest jako dowód przepisywana historii w krajach nadbałtyckich. Moje oskarżenie ma wykazać przestępczy charakter komunistycznej partii oraz ideologii. Ktoś może pomyśleć, że wystraszyłem się. Nie, nie boję się tej sprawy - mówi Meri. Możliwe, że dziś 88-letni Meri, kiedyś szef Komsomołu, stanie się tak, jak pomnik brązowego żołnierzy, powodem kolejnej estońsko-rosyjskiej wojny.