Mimo jednoznacznych ustaleń co do tego, że dioksyny te pochodzą z laboratorium, naukowcy wciąż nie są w stanie określić, z którego, toteż wciąż nie wiadomo, kto stoi za próbą otrucia Juszczenki - obecnie prezydenta Ukrainy. Kiedy Juszczenko ciężko zachorował po kolacji w Kijowie we wrześniu 2004 roku, badający go lekarze ustalili, że poziom dioksyn w jego krwi 50 000 razy przekracza normę. Dioksyny powstają w śladowych ilościach w różnych reakcjach chemicznych przeprowadzanych w przemyśle czy też w czasie spalania odpadów tworzyw sztucznych, których cząsteczki zawierają atomy chloru. Typ dioksyn, które lekarze wykryli u Juszczenki, to najbardziej toksyczny rodzaj. Dioksyna ta zwana TCDD wchodziła w skład tzw. mieszanki pomarańczowej (ang. Agent Orange) - preparatu bojowego do niszczenia roślin stosowanego przez Amerykanów na skalę masową podczas wojny w Wietnamie. W opracowaniu zamieszczonym w piśmie "Lancet" lekarze Juszczenki informują, że jego ciało w ciągu 15 i pół miesiąca pozbyło się połowy dioksyn, czyli znacznie szybciej niż przewidywali niektórzy eksperci, którzy sądzili, że zajmie to lata. Niezwiązany z opracowaniem w "Lancecie" naukowiec z wydziału chemii uniwersytetu Cambridge John Emsley uważa, że poziom dioksyn w ciele Juszczenki świadczy o celowym jego otruciu. Prokuratura ukraińska ustaliła, że Juszczenko został zatruty dioksynami wyprodukowanymi w laboratorium w Rosji, Stanach Zjednoczonych lub Wielkiej Brytanii. Toczące się od kilku lat śledztwo nie ustaliło, kto stoi za próbą otrucia.