Tors 17-letniej Cary Mari Burke z Londynu znaleziono we wtorek w brazylijskim mieście Goiania na brzegu rzeki. Policja w dalszym ciągu poszukuje głowy, rąk i nóg. Tuż po aresztowaniu do udziału w makabrycznej zbrodni przyznał się 20-letni Mohamed D'Ali Carvalho Santos. Jednak wczoraj oświadczył, że "nie do końca" zabił Brytyjkę. Nie chciał wyjaśnić, co dokładnie miał na myśli, dopóki nie porozmawia z adwokatem. Początkowo policja twierdziła, że Santos zamordował dziewczynę, która przyjechała z nim do Brazylii trzy dni wcześniej, ponieważ 17-latka groziła, iż powie jego rodzicom, że jest handlarzem narkotyków. Z czasem jednak funkcjonariusze uznali, że 20-latek zamordował Brytyjkę, ponieważ nie zgodziła się za niego wyjść. Po raz pierwszy para spotkała się w Londynie. Santos przebywał na Wyspach nielegalnie. Mężczyzna przekonał wówczas Burke, by wyjechała z nim do Brazylii, gdzie mieli się pobrać, by Santos mógł wrócić - wtedy już legalnie - do Wielkiej Brytanii. Początkowo para mieszkała razem, jednak w ostatnich dniach dziewczyna przeprowadziła się do swoich przyjaciół. Santos twierdzi, że Burke miała w Brazyli chłopaka. Rzeczniczka brazylijskiej policji Lenita Alves de Brito powiedziała, że 20-latek przyznał się do zabójstwa dziewczyny nożem rzeźnickim. Według funkcjonariuszy było to morderstwo z premedytacją. - Santos zaprosił Carę do swojego mieszkania, włączył bardzo głośno muzykę, a następnie dźgnął ją kilkakrotnie nożem. Potem przeciągnął jej ciało do łazienki i poszedł na imprezę. Ciało poćwiartował dopiero następnego dnia - mówiła Alves. - Pociętym zwłokom zrobił później kilka zdjęć aparatem z telefonu komórkowego. Jak do tej pory nie widać po nim żadnych wyrzutów sumienia - dodała. Po aresztowaniu Santos powiedział policji, że ręce, nogi i głowę zamordowanej włożył do oddzielnych worków i wyrzucił do rzeki.