"Istnieje brak zgody co do roli Niemiec na kontynencie europejskim. Niezwykłe jest to, że w Berlinie prawie się o tym nie dyskutuje. Z niemieckiego punktu widzenia odizolowani są wszyscy inni, tylko nie oni: Matteo Salvini, narodowo-konserwatywne rządy Europy Wschodniej czy Brytyjczycy opowiadający się za brexitem. Jednak z perspektywy sąsiadów to właśnie Berlin odstaje od reszty i jest samotny w swojej polityce energetycznej, migracyjnej, fiskalnej i bezpieczeństwa" - ocenia publicysta berlińskiego dziennika Philipp Fritz. Niemcy - zdaniem "Welta" - ignorują to i koncentrują się na pozytywnym ocenianiu własnych działań bądź ich braku. "Chwiejność w polityce bezpieczeństwa to rozsądna zwłoka. Poroniona polityka inwestycyjna to mądra polityka budżetowa" - ironizuje gazeta, orzekając, że Niemcy zapętlają się goniąc własny ogon jak chociażby wtedy, kiedy chcąc ratować świat zamykają własne elektrownie atomowe, podczas gdy Chińczycy budują nowe. "Uważa się, że stosunek Niemiec do migracji jest naiwny" Szczególnie w Polsce percepcja RFN jest zupełnie inna - oznajmia Fritz. Polacy nie są w stanie pojąć działań sąsiadów. "Do dziś, ponad partyjnymi podziałami uważa się, że stosunek Niemiec do migracji jest naiwny. A uporczywe trzymanie się przez Berlin projektu rurociągu Nord Stream 2 i ukryty antyamerykanizm to rzeczy, które wywołują niezrozumienie" - tłumaczy dziennikarz. Jego zdaniem, Polacy, w odróżnieniu od Niemców są znakomicie poinformowani o tym, co się dzieje w sąsiednim kraju i tym bardziej nie pojmują toczących się nad Renem debat. Przecierają oczy ze zdumienia nie tylko dlatego, że RFN jednocześnie rezygnuje z atomu i węgla, ale przede wszystkim, bo powołuje się przy tym na argumenty moralne. Dla Polaków jest to dowód oderwania od rzeczywistości - uznaje prawicowa gazeta. Podobnie jak powody podnoszone przez socjaldemokratów, którzy nie chcą zwiększać wydatków na wojsko. Mogłoby to - zdaniem SPD - niepokoić sąsiadów i przywoływać negatywne historyczne skojarzenia. "Tymczasem uzasadnione obawy Polski przed Rosją zbyt długo nie były traktowane w Berlinie poważnie. Czasami zbywano je wręcz histerycznym machnięciem ręki. Fakt, że Warszawa jest tak blisko związana ze Stanami Zjednoczonymi, jest również wynikiem bezskutecznych zabiegów o uwagę Berlina" - uważa Fritz. "W efekcie dochodzi do paraliżu Polski i Europy. W ubiegłym tygodniu polski minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz ogłosił, że jego kraj może wesprzeć dowodzoną przez USA misję wojskową w Zatoce Perskiej. Polska chciałaby się zaangażować w misję francusko-niemiecką, ale nie ma czasu by czekać, aż sąsiedzi skończą zajmować się sami sobą. To trochę tak, jakby Niemcy były pacjentem na kozetce, a Polska lekarzem, który już nie ma ochoty go słuchać" - puentuje "Die Welt".