Kryzys migracyjny oraz echa afery wizowej w Polsce nadal pozostają jednym z głównych tematów w niemieckich mediach. Dziennik "Die Welt" cytuje we wtorek, 26 września, odpowiedź rządu Niemiec na zapytanie skrajnie prawicowej AfD, ile osób, ubiegających się w Niemczech o azyl, posiadało wizę wydaną przez polskie władze. Z dokumentu, opartego o informacje Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców (BAMF), wynika, że od stycznia 2021 do maja 2023 roku wniosek o azyl w Niemczech złożyło 1230 osób, które otrzymały wcześniej wizę wydaną przez Polskę. W 2021 roku były to 273 osoby, w 2022 r. 606 osób, a od stycznia do maja 2023 r. - 351 osób - czytamy. Znikoma liczba deportacji do Polski Gazeta zwraca uwagę, że "zgodnie z informacjami dostępnymi do tej pory rządowi Niemiec, można powiedzieć, że imigracja osób ubiegających się o azyl z polskimi wizami wykracza daleko poza pojedyncze przypadki i ma tendencję wzrostową, ale nie stanowi zjawiska masowego" - pisze "Die Welt". Jak czytamy, osoby te będą teraz sprawdzane czy podlegają tzw. transferowi dublińskiemu do Polski. "Zgodnie z zasadami porozumienia dublińskiego, krajem UE odpowiedzialnym za wniosek o azyl jest ten, do którego osoba ubiegająca się o azyl dotarła jako pierwsza" - przypomina dziennik. "Die Welt" pisze też, że w rzeczywistości deportacje do Polski bardzo rzadko mają miejsce. Gazeta cytuje dane z odpowiedzi rządu RFN na pytanie Lewicy w Bundestagu, z których wynika, że w pierwszej połowie 2023 roku do Polski deportowano łącznie jedynie 211 osób, w tym 136 obywateli polskich. Pozostałych 75 osób to obywatele innych krajów. W 2022 r. do Polski deportowano 631 osób, z tego 270 Polaków. Kontrole graniczne: za i przeciw Jednocześnie nieprzerwanie rośnie liczba nielegalnych migrantów zatrzymanych przez niemiecką policję na granicy z Polską. Jak pisał "Die Welt am Sonntag", tylko w tym roku zatrzymano w rejonie pogranicza 18 tysięcy osób. Liczba ta jest jednak z pewnością mocno zaniżona - wiele osób nie zostaje bowiem ujawnionych przez policję. Również liczba wniosków o azyl jest każdego roku wyższa niż tzw. nielegalnych wjazdów wykrytych przez funkcjonariuszy policji i straży granicznej.Z powodu rosnącej liczby nielegalnych imigrantów coraz częściej w Niemczech mówi się o wprowadzeniu stacjonarnych kontroli granicznych. Nie wyklucza ich już nawet szefowa MSW Nancy Faeser, która przez długi czas była im przeciwna. "Zmarnowano wiele czasu" O wprowadzenie kontroli stacjonarnych od dawna upominały się natomiast przygraniczne landy. We wtorkowym wydaniu berlińskiego dziennika "Der Tagespiegel" minister spraw wewnętrznych Brandenburgii Michael Stuebgen (CDU) zarzucił Nancy Faeser "zaniedbania" w tej sprawie. Jego zdaniem zmarnowano wiele czasu, a teraz "nie pozostało nic innego, jak wprowadzenie rozwiązania awaryjnego, czyli odstępstwa od porozumienia z Schengen" - powiedział Stuebgen podczas wizyty w przygranicznej miejscowości Roggosen na Łużycach. Zdaniem Stuebgena "wzrost nielegalnego przemytu przez polską granicę przekracza obecnie wszelkie ramy" - cytuje słowa ministra "Der Tagesspiegel". Jego zdaniem nie było tak nawet podczas kryzysu migracyjnego w 2016 roku. Wśród zatrzymywanych 85 proc. stanowią Syryjczycy. Według Michaela Stuebgena są to tzw. "gwarantowane przemyty". Oznacza to, że zawierane są umowy na gwarantowany dostęp do Europy, bez względu na to, ile prób będzie do tego potrzebnych. Według szefa brandenburskiego MSW służby wywiadowcze ujawniły także, że "Rosja coraz częściej wysyła ekstremistów na szlak bałkański". Ma to być korzystne dla Rosji, gdyż "mogą się pozbyć ludzi, którzy mogą za to spowodować szkody w Europie" - wyjaśnił Stuebgen w "Tagesspieglu".Gazeta pisze, że podczas gdy szef MSW Brandenburgii opowiadał się na Łużycach za stacjonarnymi kontrolami granicznymi, towarzyszący mu Lars Wendland, szef berlińsko-brandenburskiego oddziału związków zawodowych GdP, skrytykował ten pomysł. "Nysa ma tylko 20 centymetrów głębokości" - mówił Wendland. Jeśli wprowadzi się kontrole na przejściach granicznych, to "będziemy mieli do czynienia z tym samym zjawiskiem, co w 1993 roku, kiedy ludzie po prostu przechodzili przez rzekę" - stwierdził. Redakcja Polska Deutsche Welle/Monika Stefanek