We wtorkowym wydaniu dziennika "Die Welt" padła teza, że "od brutalnej inwazji Rosji na Ukrainę UE organizuje się na nowo". "Centrum wspólnoty europejskiej przesuwa się bardziej na Wschód" - czytamy. Jako przyczyny takiego stanu rzeczy wskazano na fakt, że to wschodni członkowie UE - w szczególności Polska, Estonia i Czechy - masowo wspierają Ukrainę poprzez dostawy broni. To do tych krajów przybyła też większość z ponad siedmiu milionów Ukraińców, którzy uciekli przed wojną. "Trudno oprzeć się wrażeniu, że Niemcy były wczoraj, teraz przychodzi czas na Wschód UE" - pisze "Die Welt". Dodając, że kraje wschodnie, którym przez długi czas poświęcano niewiele uwagi w polityce europejskiej, po wybuchu wojny stały się siłą napędową sankcji wobec Rosji. "Ostrzejszych środków wobec Moskwy zawsze domagano się najpierw w Warszawie lub Tallinie, zanim w końcu godziły się na nie także Niemcy" - czytamy. Polsce przypisuje się szczególną rolę Na łamach "Die Welt" podkreślono, że podnoszone przez Polskę, Słowację czy Rumunię ostrzeżenia przed agresją Rosji nie były w Berlinie i Brukseli traktowane poważne. "Obecnie są to państwa frontowe. Zwłaszcza Polska, która jest niezbędnym hubem dla dostaw zachodniej broni na Ukrainę" - podaje gazeta, prognozując, że linia podziału bloków politycznych nie będzie już przebiegać wzdłuż granicy Niemiec, ale wzdłuż granic Środkowo-Wschodniej Europy. "Zwiększa się strategiczne znaczenie tego regionu, zwłaszcza z perspektywy USA zyskuje on na wadze w takim samym stopniu, jak tracą Niemcy" - ocenia "Die Welt". "Ponadto niezdecydowanie Berlina w sprawie poparcia dla Ukrainy sprawia, że w oczach środkowo-wschodnich Europejczyków rola Niemiec jako przywódcy nie jest na razie możliwa" - czytamy. Coraz niższe zaufanie do Niemiec "Die Welt" podaje, że "znacznego uszczerbku doznało zaufanie do niemieckiej polityki, co nie pozostanie bez konsekwencji dla pozycji Berlina w Europie". "W interesie Niemiec byłoby postrzeganie ich jako wiarygodnego partnera, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej. Ta część UE jest dla Niemiec ważniejszym obszarem gospodarczym niż Chiny. Sama Polska jest czwartym najważniejszym partnerem handlowym z obrotem na poziomie 122 mld euro w 2021 roku" - pisze dziennik. Zdaniem gazety nie bez znaczenia pozostają napięcia na linii Pekin - Waszyngton, które spowodują wzrost znaczenia gospodarczego wschodniej części UE. "Przemawiają za tym korzystne położenie oraz wielu wykształconych pracowników" - podaje "Die Welt". Gazeta dodaje, że "w obliczy radykalnych zmian zachodzących w UE, Niemcom grozi pozostanie w tyle". "Berlin przegrał nie tylko zaufanie na wschodzie, jeśli ceny energii pozostaną wysokie, to zagrożona będzie cała lokalizacja gospodarcza Niemiec. Dlaczego Tesla, Google czy rodzime firmy mają nadal tworzyć miejsca pracy, jeśli energia elektryczna jest zbyt droga, a infrastruktura cyfrowa nie jest bezpieczna" - pyta dziennik. Zauważa też, że wschodnia część UE zaczęła starania o uniezależnienie się od Rosji znacznie wcześniej, jako przykład wskazując gazociąg Baltic Pipe, otwarty w dniu ataku na Nord Stream. "Ten symbol nieudanej polityki pokazuje, jak przesuwa się równowaga w Europie - na wschód i z dala od Niemiec" - podaje gazeta.